Planuję dzień, piszę gdy ktoś smacznie śpi i nieustannie dopasowuję się do niespodzianek – to moje sposoby na pracę przy dziecku.
Ten blog sam się nie piszę. Posty na Facebooka i Instagrama i Twiterra nie pojawiają się na mojej tablicy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zdjęć też nie obrabiają mi krasnoludki. To robi autorka tego bloga, czyli Kasia Nowosielska. A biorąc pod uwagę fakt, że oprócz bloga zajmuje ją jeszcze dziennikarstwo i pisze artykuły do magazynów, to musi się nieźle nagimnastykować aby znaleźć na to czas będąc jednocześnie w domu z dzieckiem.
Kiedyś wyobrażałam sobie, iż ta gimnastyka jest łatwiejsza. Przed porodem zasłyszałam od mądrych głów, iż urlop macierzyński a później wychowawczy to doskonały sposób na rozwijanie własnych projektów. Dziecko śpi a mama pracuje Hm.. dziś wiem, iż wszystko zależy od tego, jak ten maluch śpi. Dziś jako mama prawie półtorarocznego chłopczyka wiem, że praca przy dziecku jest możliwa, ale niełatwa i wymaga dobrej organizacji czasu, pokory, cierpliwości, luzu i podejścia do tego na zasadzie „fajnie jak mi się uda dane zadanie wykonać, ale dziecko jest priorytetem”.
Wypracowałam sobie pewne triki
Praca przy dziecku to planowanie
Raz na tydzień, w niedzielę siadam z kalendarzem i notuję co chciałabym zrobić każdego dnia nadchodzącym tygodniu. Np. notuję, iż jednego dnia piszę posta na bloga, drugiego obmyślam posty w social mediach a trzeciego i czwartego pracuję nad ebookiem. Macierzyństwo napędza mnie też do dobrego planowania.
Pracuję w blokach czasowych. Zaczynam czasami z rana o 5, gdy domownicy jeszcze śpią. Mam wtedy jakieś 1,5 h bo bo przed 7 synek się budzi, domaga się jedzenia i obecności mamy. Ten czas z rana to jest najproduktywniejszy okres w ciągu całego mojego dnia. Rano powstają posty. Ot, choćby ten. Zawsze byłam rannym ptaszkiem i w liceum wolałam często wstać o czwartej rano i się pouczyć niż siedzieć nad książkami do późna. Później robię dziecku śniadanie i zostawiam go z mężem a sama idę biegać. Ta dawka ruchu z rana daje mi energię na cały dzień.
Wykorzystuję ciszę
Praca przy dziecku to także łapanie chwil w ciagu drzemek. Mój synek obecnie zaczyna spać już tylko raz dziennie. Ok dwie godziny. Jeszcze nie dawno miałam większe luksusy gdyż spał dwa razy po 1,5h. Dziecko rośnie, jego potrzeby się jednak zmieniają a ja dopasowuję się do nich. Jak tylko zaśnie, staram się wyciskać ten czas maksymalnie. Nie ogarniam wtedy mieszkania, nie sprzątam jego zabawek, nie gotuję. Jeśli bałagan rozprasza mnie dlatego idę pracować do innego pokoju Robię sobie herbatę i siadam do komputera.
Zaczynam pracę od zadania najważniejszego
Gdy z samego rana zasiadam do komputera nie sprawdzam jeszcze wtedy poczty, nie włączam Facebooka bo tam można przepaść i minuty będę uciekać. Zabieram się zaś za wykonanie najważniejszego zadania w ciągu dnia. Czyli piszę posta, albo dzwonię po opnie ekspertów do artykułu dziennikarskiego. Ale spokojnie, nie budzę nikogo o 6 rano. Z tym zadaniem czekam aż synek uda się na spoczynek. Na social media wpadam z rana na chwilę, albo późnym popołudniem.
Moje dziecko jest już odrobinę samodzielne. Zajmie się sobą przez ok. 10 min. Obiad i małe sprzątanie robie przy nim, gdy nie śpi. Są to jednak obiady szybkie. Mam wpróbowane przepisy na dania w 15 min. Ja np. kroję warzywa a synek oddaje się wtedy swojej ulubionej zabawie, czyli przestawianiem garnków w szafkach kuchennych.
Dzielę się obowiązkami z tatą
Wykorzystuję też czas na pracę, gdy maż wraca ze swojej. A pracuje sporo bo nie ma go po 10 -11 godzin, ale gdy wraca z pracy zajmuje się synkiem, a ja mam jeszcze godzinę – półtorej na dokończenie zadań, które rozpoczęłam w ciągu dnia.
Proszę o pomoc przy opiece nad dzieckiem dziadków i ciocie. Wtedy czasu na pisanie jest więcej. Rzadko mam jednak taki luksus odkąd mieszkamy w Pradze, z dala od rodziny. Jak jestem w Polsce to ochoczo korzystam z instytucji dziadków.
Czasem pracuję wieczorem, gdy dziecko pójdzie spać. Choć wtedy już jestem zmęczona po całym dniu i moja praca ogranicza się do krótkiej aktywności na Fb. Jestem zdecydowanie typem skowronka.
Odpoczywam
Nad blogiem można pracować też w weekendy. Mi zdarza się siadać do komputera w sobotę. W weekendy tez nagrywam podcasty. Choć ostatnio weekendy spędzamy na wycieczkach. Ja jednak robię to rzadko, gdyż uważam, że kiedyś trzeba odpocząć. Nawet od robienia tego co się lubi. Chyba że mam do napisania jakiś duży artykuł dziennikarski to znajduję 2-3 godziny w sobotę. Dzieckiem zajmuje się wówczas tata. Albo jak wiem, że artykuł na bloga będzie trudniejszy, bo wymagający małego researchu, to też pracuję nad nim w sobotę. W niedzielę odpoczywam.
Te moje triki sprawdzają się, gdy wszystko idzie zgodnie z planem. Przy dziecku nie da się jednak zaplanować wszystkiego na 100 proc. Raz ma gorszy dzień, raz jest chory lub ząbkuje i słabiej spał w nocy. Wtedy ciężko zerwać się do pracy bladym świtem. Nie robiłam tego gdy synek był niemowlęciem i budził się po kilka razy w nocy. Cudów nie ma.
Muszę często od nowa układać cały plan. Czasem nie jest łatwo, ale jest ciekawie. I już wiem co mają na myśli mamy, które mówią, iż macierzyństwo nauczyło je dobrej organizacji czasu. To też czyni praca przy dziecku. Bo gdy się ma wolną chwilę to się działa a nie siada do komputera i na rozgrzewkę przed pracą szpera się po sklepach on-line w poszukiwaniu idealnej torby.
Super rady! Też wyznaję zasadę porannego wstawania, jak dobrze się układa dzień kiedy o 10 masz już połowę pracy zrobionej!
http://www.majciakombinuje.pl
Och ta świadomość, że do południa większość pracy jest wykonana, to luksus;-). Bo jak się coś zostawi na później, to człowiek chodzi tylko sfrustrowany, że jeszcze tyle ma do zrobienia…
Bardzo nas cieszy, że coraz więcej osób pokazuje, że niekoniecznie trzeba wybierać czy pracować czy opiekować się dziećmi – to wszystko w mądry sposób da się połączyć. Warto dać się zainspirować – kiedyś przeprowadziłyśmy cykl wywiadów z pracującymi mamami, które pokazują jak sprostały swoim zawodowym i rodzinnym wyzwaniom 🙂
Dziękujemy za Twój wpis bo to ważna cegiełka w budowaniu kobiecej niezależności i pewności siebie.
Bardzo proszę. Właśnie to są zalety pracy zdalnej, iż można łączyć dwie role. Choć czasem nie jest łatwo. Ale za to nie trzeba się stresować, że z pracy za późno wyszliśmy, że trzeba pędzić bo niania musi wyjść, że nasze dziecko jest odbierane ze żłobka jako ostanie;-)
Kasiu świetny post 🙂 też nie jestem typem sowy, zdecydowanie wolę rano wstawać i popracować.
Dziękuję Ula! O, to rozumiemy się bez słów? A książkę też z rana piszesz? Dla mnie bowiem to jest mit, iż piszę się kiedy wena przychodzi. Ot, siada się i pisze…
Uf! Spora dawka motywacji. Ja dziecka jeszcze nie mam, ale na samą myśl o blogowaniu, pracy na etacie i dziecku robi mi się mętlik w głowie. Zobaczymy, może do tego czasu nie będę musiała już pracować na etacie. 🙂
Jeśli chcesz i marzysz o tym aby pracować on-line to tego Ci serdecznie życzę;-) Etat+blog+małe dzieci, to już jest ooogromnie wyzwanie. Wydaje mi się, że wówczas trzeba zawrzeć ze sobą wewnętrzną umowę, że choćby nie wiem co, to siadam i pracuję codziennie wieczorem przez dwie godziny nad blogiem. Jeśli oczywiście się chce prowadzić tego bloga regularnie..
Tak, masz rację 🙂 ja czuję, że na razie nie mój czas na dzieci. Wiec mam czas na rozwijanie bloga 🙂
Jeśli chcesz i marzysz o tym aby pracować on-line to tego Ci serdecznie życzę;-) Etat+blog+małe dzieci, to już jest ooogromnie wyzwanie. Wydaje mi się, że wówczas trzeba zawrzeć ze sobą wewnętrzną umowę, że choćby nie wiem co, to siadam i pracuję codziennie wieczorem przez dwie godziny nad blogiem. Jeśli oczywiście się chce prowadzić tego bloga regularnie..
Ja niestety jestem kiepska w planowaniu, takim systematycznym. I nie ma opcji, żebym wstała przed dziećmi 😉 ale jakoś daję radę, czasem coś leży odlogiem, czasem coś odpuszczam, ale daję radę 🙂
Nie jest dobrze wstawać na siłę bardzo wcześnie rano. Nie każdy jest skowronkiem… Trzeba dostosować wszystko do Twoich możliwości. Nawet jak ktoś nie jest systematyczny a posuwa sprawy do przodu, to też super! Przy dzieciach wow!
Widzę, że działamy podobnie 🙂 Trzeba się organizować i myślę, że nasze podejście jest ok. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak czasami frustracja, która jednak czasami się pojawia, wtedy trzeba szybko ją odrzucić i przywołać się do porządku. Wieczorami też już wolę skupiać się na czytaniu, czy oglądaniu seriali z mężem, bo kiedyś trzeba odpocząć 🙂 Mimo wszystko taki ogrom pracy każdego dnia daje niesamowitą satysfakcję 🙂
Czasem się pojawia frustracja i u mnie. Wszak robotami nie jesteśmy. Czasami się coś zaplanuje a wszystko się rozjeżdża bo np. gorzej się spało.
Też tak mam Kasiu. Jak mam wieczorem poczytać coś, albo oglądać serial na Netflixie, to jednak wybieram książkę. Choć te seriale są niesamowicie wciągające. Lubię bardzo filmy, ale książka mnie bardziej pochłania. Nie da się wszystkie go na raz robić w organizacji, podstawą jest też określenie priorytetów…
Albo pojawia się ząbkowanie, albo my się gorzej czujemy, właśnie dzisiaj mam taki dzień, że odezwała się moja choroba i czuję się okropnie, ale trzeba przy dziecku i pracy zacisnąć zęby i normalnie funkcjonować.
Priorytety też ustawiam, Netflix jest jednym z nich, haha, śmieję się, po prostu przy serialach jestem w stanie pracować albo spędzam czas wtedy z mężem, bo my oboje nałogowcy i Netflix mógłby lecieć na okrągło. Nie ma na Netflixie, ale bardzo polecam Good Doctor, twórców House’a, świetny serial!
Nie ma to jak dobra organizacja dnia. Byleby tak dalej, bo dzieci rosną:-)
Bardzo podoba mi się Twoja organizacja a zwłaszcza podejście że „fajnie jak mi się uda dane zadanie wykonać, ale dziecko jest priorytetem”. Myślę że wiele młodych mam ma z tym problem (ja również do nich należałam) bo bardzo zależało mi i na jednym (zadaniu) i drugim (dziecku), w efekcie nic nie było dokończone. Dzisiaj moja córka ma prawie 5 lat i organizacja dnia jest juz w całkowitym porządku oprócz sporadycznej choroby. Ale to już traktuję jak „wakacje” 😉
Wiesz, ja miała też z tym duży problem. Chciałam dokończyć jakieś zadanie a tu bach! Dziecko miało w ciągu dnia znacznie krótsze drzemki niż zakładałam. I tę poradę o priorytecie dziecka dostałam od pewnej doświadczonej stażem mamy. To kompletnie zmieniło mój tok myślenia a stres mi opadł. Podaję zatem tę złotą radę dalej.
Pięciolatka jest już chyba trochę bardziej samodzielna…Ale fajnie, że pozwala Ci tak na organizację. Czasem i starsze dzieci bywają wymagające…
Pingback: Dobre nawyki, nie motywacja pozwalają osiąga cele zaowodowe i osobiste