Fajne małżeństwo to przygoda dla twardzieli!

Małżeństwo może być fajną, rozwijającą przygodą. Jak chcesz zbudować dobry związek musisz być twardzielem, walczyć o niego każdego dnia zarówno kiedy nie masz jeszcze dziecka i kiedy to dziecko nie dało spać w nocy.

W lipcu minęło osiem lat odkąd wyszłam za mąż. Dużo za mną a i pewnie dużo przede mną. Ósma rocznica ślubu może i nie jest jakaś okrągła, hucznie świętowana przez innych, ale dla mnie szczególna. Bo po raz pierwszy obchodzona we troje, czyli z naszym dzieckiem.

W świetle tego, że ludzie żyją ze sobą 25 czy 50 lat, osiem lat to nie dużo. Z drugiej strony, gdy widzę, że wokół mnie rozpadają się małżeństwa znacznie młodsze stażem, czuję dumę, że nam „wychodzi”. Bo oprócz miłości nasze małżeństwo trwa i jest oparte na silnych FUNDAMENTACH. Zbudowaliśmy je przez lata wspólnego życia i myślę, że dzięki nim trudności przechodzimy łatwiej. Ot, takie chociażby jakim jest przewrót życia po narodzinach dziecka i nie przespane noce.

Małżeństwo to nieustanna praca nad sobą

  1. Ufamy sobie głęboko i mamy poczucie bezpieczeństwa w naszym małżeństwie. Nie boję się odsłonić swojej kruchości przed mężem i nie wstydzę uczuć i swoich emocji.
  2. Pomagamy sobie. Ja wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. Czy to w kwestiach finansowych czy we wsparciu dobrym słowem, przytuleniu, podtrzymaniu na duchu. Dzięki tej wzajemnej pomocy udało nam się przetrwać trudne chwile jakie mieliśmy. Jesteśmy nawet dzięki nim silniejsi.
  3. Mamy wspólne zainteresowania. Lubimy czytać książki, podróżować, spacerować czy biegać. Jeszcze do niedawna biegaliśmy wspólnie. Teraz gdy jedno biegnie drugie musi zostać z dzieckiem w domu. Czas jednak szybko mija i może nasz syn zacznie niedługo biegać z nami, albo będzie nas gonił na rolkach.
  4. Mamy swoją autonomię, czyli obszary, które są tylko nasze. I tak mąż oddaje się programowaniu a ja pisaniu bloga. Każdy z nas ma swoją pasję. Taka równowaga jest potrzebna bo trzeba łapać chwile oddechu. Mam własny rozum a mąż swój. Inaczej zamiast związku powstałby układ emocjonalny. Spotykalibyśmy się mając potrzebę emocjonalnego zlania się ze sobą. Zrobilibyśmy sobie ciepłe gniazdko i przytulali jak dwa słodkie misiaczki. Tak się jednak na dłuższą metę nie da. Człowiek potrzebuje chwili oddechu. Kobieta może mieć np. po urodzeniu dość symbiozy i zaczyna czuć potrzebę różnicy zdań.
  5. Kłócimy się. W kłótni jest życie. Jeśli ludzie milczą to może znaczyć, że ich związek gaśnie. Nie wiem co to są ciche dni. Chyba bym się udusiła jak bym miała milczeć choćby cały dzień. W moim domu rodzinnym nigdy ich nie było. Dlatego my mówimy sobie o uczuciach, dobrych i złych, przytulamy się. Małżeństwo to też różnice zdań. U nas są bardzo częste, walczymy jak dwa kozły. Ale często jedno umie przyznać rację drugiemu.
  6. Szanujemy się wzajemnie. Nie obrażamy się nawzajem przy innych, nie wyśmiewamy się z siebie szyderczo. W naszych sporach nie ma poniżania, pogardy, wrogości. Nie ma defensywności, czyli postawy dążenia do uniknięcia za wszelką cenę kłótni.
  7. Wyznajemy podobne wartości.
  8. Uzupełniamy się wzajemnie. Ja mam to „coś” czego on nie ma. I na odwrót. Odnajduję w mężu to czego bardzo pragnęłam. Leczę się w tym związku niejako ze swoich deficytów i dojrzewam. Mąż jest np. optymistą, nie przejmuje się głupstwami, nie marudzi i mówi „że urodził się po szczęśliwą gwiazdą”. Nieustannie uczę się od niego jak przestać przejmować się na zapas i nie zastanawiać się za długo nad sprawami, na które i tak nie mam wpływu. Z kolei ja jestem tą bardziej towarzyską częścią naszego związku, przyciągającą innych ludzi. Tkam mężowi tkankę społeczną.

Po ośmiu latach trochę już wiem co to znaczy małżeństwo i widzę, że dobra długotrwała relacja to taka, w której ciągle się rozwijasz, czegoś się uczysz. Ja uczę się nieustannie. Uczyłam się jak być żoną. Teraz poznaję co to znaczy być rodzicem. Chciałbym dowiedzieć się co to znaczy starzeć się wspólnie. Związek pozwala mi dojrzewać. U nas też nie ma nudy. Ot, niedawno aby uatrakcyjnić sobie życie, przenieśliśmy się za granicę. Z malutkim dzieckiem łatwo nie jest, ale za to ciekawie.

Satysfakcjonujący związek może być centralnym doświadczeniem w życiu. Człowiek robiąc podsumowanie, mówi „warto było”. I ja też chcę to powtarzać. Bo takie osoby na starość są zazwyczaj mądre, zrównoważone, nie stają się udręką dla innych, nie są sfrustrowane. A nawet jeśli nie jest im atwo, to sobie z tym poradzą, bo dzięki rozwiniętej wyobraźni potrafią znaleźć jakiś inny obszar w życiu i tam się realizować. W odróżnieniu od upiornych staruszków, którzy uwieszają się na dzieciach i powtarzają, że świat jest wstrętny i zły.