Śmierć dziecka. Ta historia mi towarzyszy codziennie.
To jakby ktoś wyrwał Ci serce i utonął z nim. To koniec Twojego życia i przejście z krainy szczęśliwości do ciemnej otchłani. To tęsknota i ból, który pali i nie daje żyć, śmiać się, płakać łzami.
Dopadają mnie takie uczucia i wyobrażenia. Bo przechodzę codziennie przez pewien mostek w Pradze. Idę z synkiem siedzącym w wózku i spoglądam w stronę barierki umieszczonej jako zabezpieczenie przed upadkiem w wąską, niezbyt głęboką rzeczkę. Dla kogoś jednak ta barierka okazała się być nie wystarczającą ochroną.
Śmierć dziecka otoczona zabawkami
Na mostku, przy barierce zawsze jest ułożonych kilka zabawek. A to pojawia się brązowy miś, a to żółta kaczuszka albo fioletowy nosorożec. Ostatnio spotykam tam żyrafę. Pośrodku tych zabawek stoi tabliczka z imieniem dziewczynki i latami jej życia: 2011-2013.
Nigdy nie mogę przejść spokojnie obok tego miejsca. Prawdopodobnie cztery lata temu do tej małej rzeczki spadło dwuletnie dziecko. Może nawet nie utonęło, bo rzeczka jest płytka. Dla takiego maluszka jednak już sam upadek na kamienie z dużej wysokości może skończyć się tragicznie.
Dziewczynka nie żyje już cztery lata. A najbliźsi kupują jej cały czas pluszowe zabawki i zostawiają w miejscu, w którym zginęła. Jak długa musi być ich żałoba i jak bardzo nie mogą pogodzić się ze stratą?
Być może dziewczynka była całym ich światem. Wyśnionym, upragnionym cudem. Może długo na nią czekali bo np. nie mogli mieć dzieci a gdy się urodziła, oszaleli ze szczęścia. Szczęścia, które trwało tylko chwilkę. Zaledwie jakieś dwa lata. Teraz szaleją z rozpaczy. Choć minęło już cztery lata.
Śmierć dziecka – ból nie do udźwignięcia
Chociaż czy ze śmiercią własnego dziecka da się wogóle pogodzić? To jest Twój dar, który chronisz i pielęgnujesz. Twój największy majątek, perła drogocenna. Radujesz się gdy ono jest szczęśliwe i czujesz podwójny ból gdy ono cierpi. To jest Twoje serce, które nosiłaś najpierw w sobie przez dziewięć miesięcy a później wypuściłaś na zewnątrz.
Chyba nie jestem w stanie do końca sobie wyobrazić co czuje matka tej zmarłej dziewczynki. Moja babcia straciła kiedyś dwudziestoletniego syna. To był dla niej cios, rana, która nie zagoiła się do końca jej życia.
Niby mówi się, że kobieta to płeć piękna, ale i silna psychicznie. Ale czy matka jest na tyle silna aby kiedykolwiek udźwignąć śmierć własnego dziecka? A co z mężczyzną – ojcem, który też musi sobie w nowej sytuacji poradzić. Poza tym oczekuje się od niego, że będzie wspierał swoją partnerkę – matkę jego dziecka?
Gdy przechodzimy przez ten mostek z mężem, który popycha wózek z naszym synkiem, nie możemy uciec od tej tragedii. Obojgu nam przechodzą ciarki po plecach. Słowa są wtedy zbędne…
Jeśli podoba Ci się ten wpis i uważasz ten blog za wartościowy polub mój Fanpage.