Nasz ubiór ma duży wpływ na relację z innymi. Schludne jeansy ze sweterkiem czy sukienka, komunikują, że zależy Ci na drugiej osobie i masz do niej szacunek. Zaś bieganie cały dzień w spodniach do jogi, może sugerować, że lekceważysz tych, z którymi się spotykasz.
Cześć! Mam na imię Kasia i jestem takim samym człowiekiem jak Ty!Taką samą kobietą jak Ty. Bywają poranki kiedy bardzo ciężko rano jest mi wstać z łóżka. Zwłaszcza gdy za oknem jest ciemno a dziecko w nocy dało mi popalić. I wtedy nic mi się nie chcę. Mogłabym w zasadzie cały dzień chodzić w piżamie, gdyż teraz i tak pracuję przez większość czasu w domu i opiekuję się dzieckiem.
Mobilizuję się jednak codziennie aby wziąć prysznic, ubrać sukienkę i zrobić make-up. Bo lepiej się wtedy czuję. Po prostu. Myślałam, że nie robię nic nadzwyczajnego. Że to taka rutyna, którą wypracowała sobie każda kobieta. Mam koleżankę, która ma trójkę malutkich dzieci, czwarte w drodze a zawsze wygląda jak z okładki magazynu modowego. Ułożone włosy, make-up i stylowe ubranie. Wydawało mi się więc, że dużo matek tak ma i już!
Do czasu aż zamieszkaliśmy w czeskiej Pradze. Tu zdarza mi się, że słyszę pod swoim adresem hasło „Chic žena!”, czyli szykowna dziewczyna. Te słowa padają m.in. z ust kurierów, którzy dostarczają mi przesyłkę do mieszkania. Myślałam o co w tym wszystkim chodzi? Co takiego robię, iż słyszę te komplementy?
Zaczęłam więc obserwować Czeszki na ulicach. Zwłaszcza mamy spacerujące z wózkami. I odkryłam, że bardzo popularnym wdziankiem są tu spodnie do jogi. No więc kobiety chodzą na co dzień po ulicy, do sklepu czy do pediatry w kolorowych leginsach. Często na górę narzucają kurtkę bomberkę i pupa jest na wierzchu.
Wpływ ubioru na relacje w rodzinie
Hm…Mam wątpliwości czy aby na pewno jest to strój odpowiedni do wyjścia? I czy wogóle można chodzić w spodniach do jogi cały dzień? Wygląda to dość niedbale. Rozumiem, że matki często nie mają czasu, dzieci płaczą, chcą jeść i nie ma nawet kiedy się przebrać przed spacerem. Z drugiej strony, to zajmuje tylko chwilę czasu. Nie trzeba aż robić sobie codziennie makijaż, ale chociaż uczesać włosy i włożyć jakieś elegantsze ubranie. Żeby było jasne, spotykam też inne Czeszki. Te biegnące rano do swoich korporacji przywdziewają bardziej formalny outfit. Wiele eleganckich kobiet spotykam też na Starym Mieście w Pradze. I są to bardzo często… Polki 😉
Nie chodzi jednak tylko o to aby wyglądać szykownie na ulicy a w domu już byle jak. Mam na to inne spojrzenie. Gdy codziennie rano szykuję się tym jak będzie mnie postrzegała moja rodzina. Wkładam szykowne ubranie z szacunku do moich bliskich. Chcę aby moje dziecko postrzegało swoją mamę jako osobę schludną i ubraną stosownie do okazji. Nasze dzieci nas podpatrują, chociaż czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy, i przejmują w dorosłym życiu nasze zwyczaje.
Ktoś może powiedzieć, że ubrania nie mają dla niego znaczenia i nie patrzy na wygląd drugiego człowieka, lecz na jego duszę. Że nie dostrzega żadnego wpływu niedbałego ubioru na swoje relacje z innymi. Jasne, ja to rozumiem. Tylko prawda jest taka, że nasza prezencja ma ogromny wpływ na to jak postrzegają nas inni, jakie uczucia do nas żywią. Zwłaszcza, że pierwsze wrażenie możesz zrobić tylko raz. Gdy idziesz na rozmowę kwalifikacyjną nie włożysz spodni do jogi. Zechcesz wyglądać choć odrobinę profesjonalnie. A taki efekt daje np. koszula.
Wpływ ubioru na relacje w biznesie
Zdarza się także, że na mediację (jestem mediatorem) przychodzą klienci, którzy bywają ubrani niestosowanie do okazji. Pamiętam jak kiedyś prowadziłam spotkanie mediacyjne pomiędzy dwoma dużymi firmami. W imieniu jednej z nich na mediację przyjechał radca prawny, który był ubrany w elegancki garnitur. Zaś po drugiej stronie stołu zasiadł prawnik ubrany w powyciągany sweter. Nie wiem czy on miał dyskomfort z tego powodu. Ja zaś się czułam co najmniej dziwnie. To było formalne spotkanie i drugiej stronie należał się jakiś szacunek. Podczas tamtej mediacji jedna osoba wkładając powyciągany sweter pokazała, że lekceważy drugą. Być może ten prawnik w swetrze zrobił to nieświadomie, lecz komunikat do drugiej osoby poszedł jasny.
Nie da się więc ukryć, że wpływ ubioru na relację z innymi jest ogromny. Komunikujemy się przez ubrania, pokazujemy swój styl. Okazujemy szacunek lub jego brak drugiej osobie. Co więcej, dobra prezencja otwiera Ci szeroko wiele drzwi. Serio! Ludzie zaczynają traktować Cię poważniej jak wejdziesz do urzędu w schludnej sukience czy jeansach aniżeli w spodniach i dresowych z powypychanymi kolanami.
A ty uważasz, że warto przywiązywać wagę do tego jak się wygląda?
U mnie jest pół na pół. Z jednej strony wszystko czasami krzyczy, że warto. Staram się. Ale czasami, kiedy się nie postaram, odkrywam nagle, że mi z tym dobrze, że cieszę się, że po prostu coś na siebie włożyłam, nie umalowałam i wyszłam z domu. I, że jest mi w tym momencie wszystko jedno. (Nie mówię o sytuacjach oficjalnych, tylko bardziej codziennych, przy których też zdarzało mi się spinać). Idealne rozwiązanie, to po prostu nie mieć za dużo byle jakich rzeczy, żeby nie można ich założyć – też praktykowałam i polecam. Gorzej, jeśli zdarzy się sytuacja, kiedy coś luźnego jest potrzebne, a w szafie nic takiego nie ma. 😀
O właśnie! To jest klucz-nie mieć za dużo byle jakich rzeczy. Zresztą one tylko zajmują miejsce. Ja będę się upierała, że jednak spodnie do jogi i pupa na wierzchu to nie jest strój do wyjścia;-) Ale np. kolorowe leginsy i do tego jakaś fajna tunika-wyglądają ciekawie. Dziś byłam na zajęciach umuzykalniających dla dzieci i prowadząca była właśnie tak ubrana. Bardzo mi się spodobał je strój! Leginsy miała kolorowe i do tego granatową tunikę;-)
oj tak pupa na wierzchu już niekoniecznie. 😀
Odkąd jestem z dwójką dzieci w domu nie chce mi się malować i stroić kiedy nie mam zaplanowanego wyjścia z domu. Jednak kiedy wychodzę, staram się jakoś wyglądać i odpowiednio ubrać, choć nie zawsze w makijażu. Dzięki za ten wpis 🙂 Muszę przemyśleć czy nie jest tak, że mogłabym bardziej o siebie zadbać, a opieka nad dziećmi w domu to tylko wymówka 🙂
Karolina bo to nie chodzi o to aby się malować codziennie. Kto lubi niech to robi (ja lubię bo malowanie to dla mnie forma sztuki), ale nie na siłę, Ważne jest aby wyglądać schludnie. Wiem, że przy dzieciach to trudniejsze. One brudzą siebie a przy okazji odbijają łapki i na maminym ubraniu;-)
Nasz strój ma ogromne znaczenie i bardzo często jest tak, że na pierwszy rzut oka oceniamy kogoś na podstawie wyglądu. Uważam, że strój należy dostosować do miejsca i okazji. Zawsze należy wyglądać schludnie, jednak wiele osób po prostu nie przykłada uwagi do tego co na siebie zakłada. Nie jest to wyraz braku szacunku, lecz np. braku czasu o poranku i innych sytuacji życiowych 🙂 Naturalne jest moim zdaniem to, że będąc w domu ubieramy się luźno i wygodnie. Jednak nie rozumiem osób cały dzień biegających w piżamie. Nie rozumiem również sytuacji gdy ktoś załatwiając sprawy w sądzie, urzędzie czy u lekarza, zakłada dresy lub legginsy. Zawsze przyjemniej patrzy się na zadbane, ładnie uczesane i fajnie ubrane osoby, jednak zawsze należy pamiętać, że każdy ma swoje problemy i sytuacje w życiu i czasem po prostu nie ma się ochoty na strojenie w sukienki i szpilki i to też trzeba zrozumieć 🙂 Czasem niefajny wygląd wynika też ze zwykłego lenistwa i tego niestety nie jestem w stanie pojąć… 🙂
Pełna zgoda. Bardzo ładnie to napisałaś;-) Miałam kiedyś takie dni np. w czasach licealnych gdy pół soboty przechodziłam w piżamie. Czułam się wtedy taka rozmemłana i nic konstruktywnego nie byłam w stanie zrobić….
Coś w tym jest! W USA na ulicy często spotyka się kobiety paradujące w dresach i basenowych klapakach… Moja żona tak ubrana nie poszłaby nawet wyrzucić śmieci do śmietnika na osiedlu 🙂
Hm… ja też bym chyba tak nie wyszła;-)
Bardzo trafne spostrzeżenia! Zgadzam się w 100% własnie ubiorem oddajemy szacunek dla ludzi nas otaczających 🙂 np na wesele nie wypada przyjść w jeansach czy w dresie, bo szacunek do Młodej Pary która przygotowała wszystko i sama włozyła najbardziej odświętne ubrania w swoim zyciu wymaga tego 😉
Są pewne okazje, sytuacje kiedy ubiór jest wręcz bardzo ważny. Takim przykładem jest właśnie wesele…
„Wkładam szykowne ubranie z szacunku do moich bliskich. Chcę aby moje dziecko postrzegało swoją mamę jako osobę schludną i ubraną stosownie do okazji. Nasze dzieci nas podpatrują, chociaż czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy, i przejmują w dorosłym życiu nasze zwyczaje.”
Bardzo cenna uwaga!
(napisał ojciec siedzący w starych dresach i rozwalonych kapciach 🙁
Widać ojciec jest tak zajęty pracą, zafiskowany na pisaniu, że to dla niego mało istotne;-)
Zafiksowany 🙂 W punkt! 🙂
Ja to nawet trochę rozumiem;-) Też uwielbiam słowo pisane. Lubię czytać i pisać. Ale odbieram komunikat „Halo ziemia!”. Zaś mój mąż programista, mógłby żyć pisaniem kodu itd i pewnie też siedziałby cały dzień w starych dresach a może i piżamach. Chodzi jednak do biura, piżamy musi zostawić w domu i ubrać koszulę i spodnie…
Fakt, praca w biurze ma swoje plusy.
Pracując w domu często jest tak, że zaciera się granica między pracą a tzw. życiem 🙂
Prawda. Cenię pracę w domu za to, iż nie traci się czasu na dojazdy. Z drugiej strony praca z ludźmi, zwłaszcza pasjonatami daje dużo energii…
Wszystko zależy od osób, którymi się otaczasz. Dla jednych wygląda będzie bardzo ważny, dla innych dużo mniej.
Dla programistów, a przynajmniej tej części, którą znam wygląd nie ma istotnego znaczenia. Tzn. nie przywiązują zanadto uwagi jak sami wyglądają, ale jak wygląda dziewczyna czy kobieta to i owszem. Nie znam więc osoby, która choć w najmniejszym stopniu nie zwracałaby uwagi na wygląd drugiego człowieka. Zwłaszcza jeśli spotyka się kogoś pierwszy raz….
Nie chodzi o kompletne olewanie czyjegoś wyglądu. Raczej o to, że ubiór nie dla wszystkich ma wielkie znaczenie. Bycie fit też nie do końca. Jak wszystko – to raczej wymiar. Od osób, którym bardzo na tym zależy, do osób, które mają to w przysłowiowym nosie. I tak, tacy faceci też się zdarzają 😉
I nie. Nie muszą być programistami 😛
Jak to czytam to faktycznie przypomniał mi się jeden typ ludzi. Na Wydziale Matematyki UW, byli wykładowcy (a może nadal tam są), którzy żyli tylko matematyką. Wygląd totalnie nie miał dla nich znaczenia bo ich myśli zatopione były w całkach itd. A koszulę to nawet mogli mieć i poplamioną, i nie zauważyliby tego.Miało to swój urok;-)
Kasiu, czytam ten wpis i czuję jak mi policzki płoną ze wstydu :(. Kiedy pracowałam w biurze, to nie wyszłabym z domu bez spódnicy, szpilek i make-up’u. Jednak im dłużej pracuję na własną rękę, to tym bardziej przeistaczam się w tak zwanego żurka. Zwłaszcza teraz zimą. Przyznam Ci się, że w tym tygodniu kiedy rano wstawałam o 6:00 rano, to było mi tak zimno i źle, że naciągałam jeansy rurki, ulubioną bluzę i …. puchate kapcie z Pepco. Skandal:(. To jest wygodnictwo i masz rację – brak szacunku do drugiej osoby i nieadekwatny strój do sytuacji. A jeszcze chciałam Ci powiedziec, że już podczas naszego pierwszego spotkania w W. zwróciłam uwagę na Twoją stylizację i bardzo mi się podobała. Taka wiosenna i kobieca :). Także głęboko biorę sobie Twoje słowa do serca i mam kolejny punkt na mojej liście postanowień na 2018 rok :).
Aniu, ja jak Cię pamiętam to zawsze super wyglądałaś;-) Pracując poza domem nie musisz nazbyt formalne się ubierać? Ale powiem Ci, iż to jest trochę przekora losu. Ja jak przez większość czasu jestem w domu bo zajmuję się dzieckiem i w domu też pracuję, to mam nawet większą chęć aby się ogarnąć, przygotować do dnia tak jakbym wychodziła do biura. Zaś pamiętam czasy gdy jeszcze pracowałam w takiej korporacji, w ktorej był sztywny dress code. I nie cierpiałam wysoce formalnych ubrań. Toteż w weekend, jedynie na co miałam ochotę to jeansy i t-shirt.
Na See Bloggers, to przyznaję, że się wystroiłam :). I powiem Ci, że świetnie się wtedy czułam. Teraz mam biuro w domu i sporo tu pracuję. Jak idę do ludzi na zewnątrz, to oczywiście mam na tyle przyzwoitości, że się trochę ogarniam ;). A jestem bardzo ciekawa jak to wygląda u Ciebie zimą? Też nosisz sukienki? Mi to nawet w spodniach jest za zimno ;).
No, pięknie wyglądałaś;-) Aniu wbrew pozorom zimą nie jest zimno w spódnicy/sukience. Otóż ja też bardzo często noszę teraz sukienki. A to z prostego powodu. Łatwiej mi jest ubrać rano kieckę niż myśleć czy góra-buzka pasuje do dołu-spodnie. Sukienka, w mojej ocenie, to wygodnictwo. Zimą noszę dłuższe, za kolano. Zimą mam jeszcze taki patent, że zakładam przed wyjściem podwójne rajstopy np. setki+sześćdziesiątki. I jest mi nawet cieplej niż w jeansach, które na mrozie robią się sztywne i nie przyjemne
Czasem jak wkładam zimą sukienkę, np. na Wigilię ;), to jak wychodzę na dwór i zakładam długie kozaki, to na rajstopy zakładam legginsy. Kasiu, Ty powinnaś prowadzić bloga modowego albo jakieś doradztwo dotyczące wizerunku :). KonieKoniecznie zamieszczaj na Insta więcej swoich zimowych stylizacji, żeby można by£o się inspirować! 🙂