Bez rutyny idzie zwariować

Ludzie nauczeni za młodu co to rutyna osiągają sukcesy jako dorośli. 

Pogardzana i wyśmiewana przez jednych. Wychwalana i stosowana przez drugich. Rutyna. Jest na tyle kontrowersyjna, że określenie „rutyniarz” kojarzy się z nudziarzem, człowiekiem popadającym w utarte schematy.

Od kiedy jestem matką i opiekuję się niemowlakiem a przy okazji mam jeszcze masę innych rzeczy do zrobienia, odkrywam jakim cudownym narzędziem jest rutyna. Kiedyś była dla mnie synonimem braku świeżości, szaro-burym odcieniem codzienności..

Dziś bez rutyny oszalałabym. Jest ona kotwicą, której się chwyciłam i układam według niej plan dnia. A, że te dni wyglądają bardzo podobnie wiem czego i kiedy mogę się spodziewać. Rutyny uczę też swoje dziecko.

Rozproszenie nie sprzyja rutynie

Wpojenie dzieciom pewnych schematów i nawyków nie jest dziś proste. Wszak one wymagają koncentracji, skupienia, powtarzalności. W dobie wibrujących komórek, powiadomień przychodzących z Fejsika czy głów gadających z telewizorów wiszących na ścianie, dzieci są nieustannie bombardowane zewnętrznymi bodźcami i ciężko się im skupić. Ja sama mam z tym problem a co dopiero dziwić się małemu, dorastającemu człowiekowi. Oglądam np. serial a odruchowo sięgam po komórkę i sprawdzam Instagrama. Niby mam podzielną uwagę a czasem mam wrażenie, że nie skupiam się w pełni ani na tym serialu ani  na oglądaniu zdjęć. I weź tu bądź człowieku mądry i naucz swoje dziecko koncentracji i rutyny. Czyli np. tego, że o 18 00 mama czyta mu książeczkę i trzeba  skupić się i posłuchać opowieści.

Niedawno natknęłam się na opis tego jak wyglądało dzieciństwo jednej z większych postaci przełomu XX i XXI w. Mowa o Karolu Wojtyle, który pewnie bez wypracowanych nawyków i rutynie towarzyszącej mu w życiu codziennym nie zostałby prawdopodobnie papieżem.

Karol Wojtyła chodził do szkoły i jak każde dziecko musiał się uczyć. Lekcje same mu się nie odrabiały. Gdy inni po szkole rzucali tornistry w kąt i biegli na podwórko, przyszły papież wracał do domu i otwierał książki. Odrabiał wszystkie przedmioty od razu. Robił więcej niż inni. Dzięki temu miał wolny wieczór. Wtedy rozpoczynał zabawę czy grę w piłkę na podwórku.  W schemat jego dnia była też wpleciona modlitwa po zakończeniu odrabiania lekcji. Rano przed szkołą chodził na mszę do kościoła.

Rodzicu ucz dziecko

To były wyrobione nawyki. Rutyna jakiej zapewne nauczyli go rodzice. Karol był zdolnym uczniem. Nade wszystko tym co go wyróżniało była pracowitość i solidność. Bez nich nie zgarniałby dobrych stopni w szkole, nie zrobiłby kariery naukowej i wreszcie pewnie nie zostałby papieżem.

Rutynę praktykował też jako dorosły człowiek, jako papież. Gdy znalazł się na studiach polonistycznych w Uniwersytecie Jagiellońskim zapisał się na polonistyce na wszystkie przedmioty na jakie się dało. Zawsze zaczynał dzień bardzo wcześnie.  W Watykanie wstawał ok. 5 rano.

Karol Wojtyła żył w czasach kiedy nie było szkoleń motywacyjnych. Nie funkcjonowało pojęcie rozwoju osobistego. Ludzie nie chodzili raczej na kursy motywacyjne czy na sesje z couchingu. Nie istniały też działy HR w przedsiębiorstwach, których zadaniem było dbać o wydajność o motywację pracowników. A mimo tego ludzie sami motywowali się jakoś do działania. A może uczyli ich tego rodzice.

Swojemu dziecku także wprowadzam rutynę. Widzę, że to jest klucz do sukcesu. Pozwala zachować nam obojgu spokój. Dzięki temu wiem kiedy mój syn jest głodny, kiedy chce spać a kiedy bawić.

Rutyniarskie rytuały

Gdy wstanie rano ok 7 to muszę go nakarmić i zorganizować mu na dwie godziny czas bo o 9 zbliża się jego czas drzemki. Po obiedzie, kiedy nasze brzuchy są pełne wychodzimy zawsze na spacery. Gdy dziecko zaśnie ja mam chwilę czasu aby usiąść na ławce w parku oddać się przyjemności jaką jest czytanie.

Przed wieczorem, w domu czytam synkowi. Ze skupieniem u niemowlaka rożnie bywa, ale obrazki w książce już go interesują. Po 19 szykujemy mu kąpiel. Dostaje  kolację i ok. 20 oddaje się w objęcia Morfeusza. Zasypia  na noc sam. Nie trzeba go nosić, bujać itd. Nauczyłam go zapadać w sen i uważam to za mój wielki sukces.

Bez tej rutyny mój świat chyba by nie funkcjonował, nie wiedziałabym co po czym. Dzięki temu mogę w czasie jego snu zaplanować zrobienie czegoś dla siebie. Oczywiście dziecko nie robot, czasem wyjątki od normy się zdarzają. Na spontaniczność też jest miejsce w naszym życiu. Zwłaszcza podczas spacerów gdy zbaczamy z utartych szlaków i kontemplujemy co raz to nowe zabytki Pragi.

Niech żyje zatem Rutyna!

Jak uważacie? Lepiej żyć spontaniczne czy według utartych schematów?

Jeśli spodobał Ci się mój post i uważasz go za wartościowy polub mój fanpage