Przejdź do treści

To pomoże ci znaleźć energię do życia

Zdradzę ci jedno z największych odkryć jakiego dokonałam w życiu. Kiedyś tego nie wiedziałam, odkryłam nieco za późno. Nie wiedziałam skąd pochodzi energia do życia. Ale dla ciebie dobra wiadomość jest taka, że już dziś już z mojej wiedzy i doświadczenia możesz czerpać. Kiedyś nieustannie porównywałam się z innymi, czułam się gorzej a dziś już wiem, że nie tędy droga…

Skarbie, droga jest jedna… Ale o tym zaraz…

Bo nie wiem czy wiesz, ale napisałam trzy książki i robię w życiu wiele innych rzeczy. A jestem takim samym człowiekiem jak ty! Z bagażem wielu dobrych, ale i wielu trudnych doświadczeń. Ze swoimi wzlotami i upadkami.

Energia do życia była dla mnie kiedyś trudna do odnalezienia

Tak samo jak ty, muszę spać i jeść. Moja doba ma również 24 godziny. Ale oprócz pracy, wykonywania codziennych rutynowych czynności, spędzania czasu z rodziną udaje mi się w ciągu tej doby robić jeszcze wiele innych rzeczy, w tym m.in. pisać. Kiedyś nie miałam pojęcia, jak to wszystko robić. Byłam zagubiona.


„Jak oni osiągają te swoje wszystkie cele, sukcesy? Przecież to zajmuje tyle czasu. Skąd oni na to wszystko biorą siły?” — myślałam nieustannie. W domu mówiono, że trzeba mieć jakiś wielki talent, znajomości, wielkie pieniądze. A ja myślałam dodatkowo, że aby pojawiała się energia do życia i do działania,  trzeba mieć jakieś nadprzyrodzone zdolności aby zostać  uznanym artystą, wziętym piłkarzem czy nawet poszukiwanym na rynku pracy specjalistą w danej dziedzinie. 

Pamiętam siebie, gdy miałam naście lat. Pamiętam siebie w czasach licealnych. Wbrew pozorom nie był to jeden z lepszych okresów mojego życia. Mimo że byłam bardzo młoda, wcale nie czułam, że energia mnie rozpiera. 

TurboMoc i energia do życia przyszła z wiekiem

Dziś jestem tyle lat starsza, a czuję się lepiej i działam lepiej. Bo odkryłam, że kluczem do spełniania marzeń, a także dbania o relacje są dobre nawyki. To było moje moje panaceum i odpowiedź na pytanie gdzie jest energia do życia. Przez lata wypracowałam sobie siatkę dobrych nawyków. Efektów ich działania nie widać od razu. Czasem trzeba czekać na nie miesiącami, a nawet latami. Ale każdego dnia, gdy uda mi się zrealizować mój dobry nawyk, podnoszę ręce w geście zwycięstwa. Bo dobre rezultaty w życiu przynosi suma małych kroczków. Codziennie powtarzanych. 

A jak odkryłam, że to moja droga, że w nawykach tkwi źródło energii? Pamiętam, jak pogrążona w myślach krążących wokół kodeksów pewnego wiosennego popołudnia trafiłam na wykład, organizowany przez studenckie stowarzyszenie Soli Deo w Szkole Głównej Handlowej, poświęcony rozwojowi osobistemu. Udałam się na ten wykład z moim wtedy jeszcze nie mężem. Usiedliśmy, po czym na scenę wkroczył facet, który nas zaczarował. Był tak nakręcony, że oboje nie mogliśmy oderwać od niego oczu. Tym facetem był Konrad Milewski. Pracował wówczas jako szef IT w firmie farmaceutycznej Bayer. Mówił niesamowite rzeczy na temat tego, że człowiek może osiągnąć w życiu wiele, tylko zależy, jak to poukłada w swojej głowie. Mówił o nieustannym uczeniu się. O uczeniu się i doskonaleniu przez całe życie. Nawet gdy się ma rodzinę i dzieci.

Nigdy wcześniej od nikogo tego nie słyszałam. Zaczęłam się zastanawiać wtedy, skąd ten facet ma tyle energii i entuzjazmu do życia. Jest menadżerem w korporacji, wychowuje z żoną dziecko, gra w piłkę i doskonali się w muzyce jazzowej.

Stephen Covey wywrócił moje życie

Konrad Milewski zdradził, że uczył się od Amerykanów. Był w USA na stażu i tam zapoznał się z twórczością i dorobkiem Stephena Coveya — jednego z amerykańskich prekursorów doskonalenia wewnętrznego i nawiązywania twórczych relacji z innymi.Pierwsze, co zrobiłam po powrocie z wykładu, to kupi- łam książkę Coveya. A potem kolejną i kolejną… Tak zaczęła się moja przygoda z rozwojem osobistym i rozwojem ciała. Stopniowo, krok po kroku, w mózgu otwierały mi się okna,wchodziła do nich nowa wiedza. Covey sprawił, że zobaczyłam, jak wiele mogę — jak wiele mogę, jeśli tylko chcę.

Pamiętaj, że to co robisz każdego dnia ma większe znaczenie, niż to co robisz raz na jakiś czas. 

Jaki  ty dobry efekt ty chcesz w życiu osiągnąć? Może u schyłku każdego miesiąca warto oświecić swój umysł jakąś kreatywną myślą i pomysłem, który wdrożysz wraz nadejściem nowego? Nie musisz czekać na początek roku, aby zacząć działać. Ba! Nie musisz nawet czekać na początek miesiąca. Możesz zacząć robić coś od nowa, coś inaczej już w środku danego dnia. Nigdy nie ma idealnego czasu na wprowadzanie dobrych zmian. Ale każdego poranka wstaje nowy dzień, a ty możesz zacząć żyć inaczej. 

Wrzesień to dobry czas na wygenerowanie sił witalnych

Wrzesień jest też czasem dobrym na zmiany. Kończą się wakacje, kończy się lato i jakiś cykl życia człowieka. Dzieci wracają do szkół, do swojej rutyny. To dobry czas na wprowadzanie dobrych zmian w twoim życiu. Pierwszy stycznia mniej. To jakaś pomylona, nietrafiona data na początek roku. Zwłaszcza w Polsce, gdy w styczniu jest zimno, szaro, buro i ponuro.

Ja zmian w swoim życiu dokonywałam nie czekając na 1 stycznia. Kiedyś nie wiedziałam, jak wielkie rzeczy dokonują się z dnia na dzień. Postanowiłam coś zmienić w swoim życiu, gdyż nieustannie chodziłam niedospana. Na lekcjach w szkole czasem potwornie chciało mi się spać, a i na zajęciach w czasach studenckich bywały momenty, gdy tylko ziewałam. Nie chodziło o to, że lekcje czy zajęcia były nudne, choć prawdę mówiąc — tak. Niektóre z nich były. 

Wiedziałam, że moje młode ciało nie było wówczas w najlepszej formie. Owszem, pamiętam, że mogłam spać w nocy cztery godziny i jakoś szczególnie w ciągu dnia nie odczuwałam niedospania. Ale czułam się taka ociężała. Na WF chodziłam, ale nie był to jakiś mój ulubiony przedmiot. Wuefista często kazał nam grać w koszykówkę, czego ja szczerze nie cierpiałam. 

Moja droga do zmian

Nie wiem, czy czułam się dobrze w moim ciele nawet w początku moich lat dwudziestych. Za to pamiętam, że na studiach na zajęciach towarzyszyło mi poczucie ociężałości. Nie miałam nadwagi. Byłam szczupłą dziewczyną. I zastanawiałam się, o co tu chodzi — jestem młoda, powinnam tryskać energią, piję hektolitry kawy, a i tak wcale nie czuję się jakoś szczególnie pobudzona. Zrzucałam winę na niskie ciśnienie, bo zawsze takowe miałam. Ale do tej ociężałości doszły też częste infekcje, katary, przeziębienia. Nigdy nie grzeszyłam odpornością. 

Nie wiem, co mnie tknęło, gdy miałam jakieś 25 lat. Po prostu założyłam sobie pewnego dnia, że zacznę biegać. Chyba zmotywowała mnie jakaś blogerka.Zobaczyłam, jakie wysportowane ma ciało A wcześniej kiełkowały już we mnie słowa Konrada Milewskiego. Nie, nie zrobiłam sobie noworocznego postanowienia. Dla mnie na wdrażanie nawyków, postanowień każdy dzień jest dobry. Bo każdy nowy dzień to nowe możliwości. 

Energia do życia płynie ze zmian

Włożyłam buty sportowe, ale nie przebiegłam od razu nawet pięciu minut bez zadyszki, nawet minuty. Frustrowało mnie to na początku, ale trwałam w swoim postanowieniu. I tak stopniowo, krok po kroku, z miesiąca na miesiąc zaczynałam biegać i po 10 minut bez zadyszki. Nie przyszło to od razu. Dziś przebiegam i 30 minut bez przerwy.

Dziś już mój mózg nie podejmuje udziału w decyzji czy chce mi się biegać, czy chce mi się czerpać z biegania energię do życia. Dziś wkładam buty biegowe i biegnę i dzięki temu zostawiam energię na decydowanie o innych ważnych sprawach w moim życiu. Siatka dobrych nawyków popycha mnie do przodu. 

Niech popchnie i ciebie. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *