Powiadają, że miłość to ciężka robota. Tak przynajmniej rzekł kiedyś o Wacław Oszajca. Z perspektywy kobiety, która już 13 lat żyje w związku małżeński i mediatora pomagającego od prawie 10 lat m.in. parom rozwiązywać konflikty, mogę po podpisać się pod tym obiema rękami i nogami. Z biegiem lat coraz mocniej dostrzegam, że miłość jest podróżą znacznie dłuższą, niejednoznaczną. Dlatego w walizkę na tę podróż warto sobie spakować odwagę, inteligencję i uważność na siebie o drugiego człowieka. I jeszcze jedno. Ocean cierpliwości i dystansu. Wówczas można stworzyć małżeństwo wystarczająco dobre. Zapytasz cóż to takiego?
Na początku wydaje ci się, że będzie idealnie
Zacznijmy od początku.Długotrwałe relacje z innymi, zwłaszcza miłość, to zarazem najtrudniejsze, ale i najpiękniejsze co może się drugiemu człowiekowi przydarzyć. Na początku związku, rzecz jasna, wszystko wygląda cudnie. Wiele osób myśli, że się poznaje się dogłębnie, choć tak naprawdę w rzeczywistości niewiele o sobie wiedzą. Myślą, że sobie razem gotują, jeżdżą na wakacje, a nawet mieszkają, to już znają się na wylot.
-Spotkałem moją drugą połówkę. Wiesz… Ona mnie tak rozumie, że ja nawet nic nie muszę mówić
Albo
-Jesteśmy ze sobą już 12 lat. Od razu zamieszkaliśmy ze sobą a 4 lata temu wzięliśmy ślub. I teraz jest tragedia. Jest kryzys? Mój mąż chce ode mnie odejść. Nie wiem dlaczego…
-A co jest dla niego wartością, co on wyznaje? Skoro pani ślubował, to czy słowo dane drugiej osobie nie jest wartością?– pytam podczas konsultacji
–Pytałam go o to, ale on odpowiedział, że nie wie jakie ma wartości…

Ludzie są zagubieni. Wiele osób nadal błędnie myśli, że miłość to romantyzm, namiętność. Tyle tylko, że w większości przypadków one szybko przemijają. Statystycznie po 4 latach. Prof. Bogdan Wojciszke dowodzi tego w swoich badaniach nad związkami. Zapytasz zatem co zrobić aby po czterech latach wszystko się nie rozsypało jak domek z kart? Dobrze byłoby aby prędzej czy później miłość zaczynała się przekształcać w relację partnerską. Gdy Niagara endorfin opadnie, trzeba ustalić kto pójdzie po ziemniaki, kto zawiezie dziecko do lekarza, kto zabierze psa do weterynarza a kto wypakuje zmywarkę.
Małżeństwo wystarczająco dobre zbudowało intymność
Na tym etapie dobrze byłoby aby tworzyła się intymność, bliskość. Przyjaźń. Mamy wówczas o czynienia ze związkiem kompletnym. Jest to doskonalsza forma miłości niż miłość romantyczna. Niestety, wiele osób zatrzymuje się na tej pierwszej i oczekuje całe życie, że ta druga osoba będzie je czytać w myślach i sama się wszystkiego domyśli. To tak jakby zamykać się w ubikacji a gdy partner pyta czy wszystko w porządku, to odpowiadać, że tak. I milczeć… Irytować się w duszy na to, że tak bezczelnie pyta. Przecież powinien przez ścianę domyśleć się o co chodzi. Znasz tę sytuację? Może z dzieciństwa? Wiele wody w Wiśle musi upłynąć nim dziecko zrozumie, że druga osoba będzie w stanie pojąć jej o co chodzi, o ile jej się to dobrze wytłumaczy. My jako dorośli oscylujemy wokół tej absurdalnej idei, że prawdziwa miłość jest intuicyjnym rozumieniem tego co czuje druga osoba.
Ale hola, hola! Można też popaść w drugą skrajność i nadinterpretowywać fakty
-Zostaw mnie w spokoju! Miałem zły dzień!– mówi mąż po powrocie do domu.
A żona zaczyna festiwal domysłów. W duszy kłębią jej się słowa „Ojej! Już mnie nie kocha! Nie chce mnie!”. Tymczasem może w tej sytuacji wcale nie chodzi o nią? Tylko faktycznie on jest zmęczony. Zrozumienie tej sytuacji i nie odnoszenie jej personalnie do siebie wymaga wielkiej dojrzałości od partnera.
Chcę to podkreślić, aby było jasne. Nie ma ludzi idealnych. Nie musisz być idealną żoną czy mężem. Jak ktoś mi mówi, że w z nią/ nim w związku łatwo jest wytrzymać, to mi się czerwona lampka zapala. Bo nie ma ideałów, nie ma pomiędzy ludźmi idealnej miłości.
Nie ma na świecie człowieka, który nas w 100 proc. zrozumie
Miłość, którą się dziś reklamuje, nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Tymczasem dobry związek to wystarczająco dobre małżeństwo. Jak jesteś wystarczająco dobrym rodzicem, bądź wystarczająco dobrą żoną/ mężem. Nie ma na świecie człowieka, który nas w 100 proc. zrozumie. Życiowa prawda jest taka, że zawsze będziemy w pewnym sensie samotni. To i smutne, ale i uwalniające. Ja z kolei wiem, że w 100 proc. może wypełnić tylko miłość Boża.
Ja i mój mąż wszak oboje też nie jesteśmy idealni. Będę pisać za siebie i zdradzę tylko, że ja lubię wiele rzeczy robić szybko. Czasem za szybko. Lubię popychać rzeczy do przodu. A mój mąż jest dokładniejszy. Czasem zagrzebuje się w czymś co mnie z kolei irytuje. Spieramy się i godzimy.Uznaliśmy jednak, że skoro składamy sobie przysięgę małżeńską, to chcemy być wierni danemu sobie wzajemnie słowu. Chcemy podejść do tego z honorem i odpowiedzialnością.
Wierzymy w to głęboko i idziemy razem przez życie. Wspieramy się, motywujemy, pomagamy, przyjaźnimy się. I nie uznajemy, że wszystko w naszym małżeństwie musi być absolutnie sprawiedliwe, idealne. Ma być wystarczająco dobre.Rozłożone jak w proporcji 50% do 50 %. Ogólnie to życie bywa czasem niesprawiedliwe. Dlatego czasem jest tak, że jeden z małżonków daje od siebie 80 proc i robi dom bo ma mniej pracy, więcej czasu, jest mniej zmęczony a czasem role się odwracają. To jest bardzo uwalniające podejście.
Na nasze małżeństwo spadały już kiedyś gromy z jasnego nieba. Wówczas wydawało mi się, że życie jest takie niesprawiedliwe. No bo jak to jest, że inni mogą mieć kilkoro a my ani jednego dziecka? Bo spotkał nas wyrok „Niepłodność. Państwa szanse na biologiczne poczęcie dziecka są prawie zerowe”- powiedział lekarz.
To był trudny czas. Okrótny czas dla nas. Ale też nas wzmocnił i pokonaliśmy tę bezduszną diagnozę. Wbrew logice i medycynie. Ale z nadzieją.
