Przejdź do treści

5 powodów, dla których dogadujemy się małżeństwie

Pewnego wrześniowego popołudnia on spotkał ją. W samym środku Warszawy. Wypatrzył ją w tłumie, wśród pędzących z pracy przechodniów, szumu samochodów sunących wzdłuż ulicy Marszałkowskiej. Czaił się, przyglądał się jej i w końcu podszedł i zagadał. Ona uśmiechnęła się do niego i zachęciła go tym samym do dalszej rozmowy. Normalnie nigdy nie poszłaby z chłopakiem zaczepiającym ją na ulicy na spotkanie. Ale tym razem było inaczej.Wybrali się na pizzę. Rozmawiali kilka godzin i tematy się nie kończyły. Już trzeba było jednak zmienić lokal bo za długo w nim siedzieli a inni goście oczekiwali. 

W ich młodych sercach zawirowało. Już od pierwszego spotkania. Przenieśli się z rozmową do kawiarni. Kultowej wówczas, warszawskiej kawiarni, która już dziś nie istnieje. Ona zamówiła cappuccino a on mrożone latte. Zastrzegał, że robi to tylko dla towarzystwa, gdyż kawy nie znosi.  

Miła kelnerka podała kawy. Jej nagle zrobiło się gorąco i zapragnęła jednak zimnego latte. Zaproponował aby spróbowała od niego. Użyła łyżeczki i nabrała kawy z jego szklanki.  Na łyżeczkę dostała się także kostka lodu. I z poruszenia aż jej spadła z  łyżeczki. Gdzie wylądowała?-tego wówczas nikt nie wiedział

Mokra plama w kroczu

On i ona oddali się zatem ponownie rozmowie. Minęło kolejne dwie godziny i wypadało się zbierać do domu. On wstał a na spodniach w okolicy jego krocza pojawiła się mokra plama. Poczerwieniał. Na jego krześle też było mokro. Okazało się, że zadziałały prawa fizyki. Kostka spadła mu na krzesło i roztopiła się. Ale on był tak pochłonięty patrzeniem na nią i rozmową, że w ogóle tego nie zauważył.

Takie to były początki znajomości mojej i mojego męża. Tak jesteśmy ze sobą łącznie prawie 16 lat, w tym prawie 13 lat po ślubie. A życie napisało nam dość bogaty scenariusz i działo się w nim przez ostatnie lata. Wiele dobrych rzeczy, ale i trudnych. Nie na wszystkie trudności byliśmy przygotowani w dniu ślubu. Na pewne kryzysy człowiek nie jest nigdy gotowy, ale dobrze gdy zdaje sobie sprawę, że są naturalne w jego rozwoju, drodze małżeńskiej. My wyszliśmy z nich obronną ręką. 

A oto jest 5 powodów dla, który jestem w stanie dogadać się z mężem. Inaczej- dogadujemy się.

TWORZYMY ZWIĄZEK PARTNERSKI

Skoro oboje pracujemy zawodowo, to uznaliśmy, że oboje współdzielimy obowiązki rodzinno-domowe. Dlatego jestem w stanie dogadać się z mężem, a on ze mną. Kiedy trzeba, to każde z nas bierze się za sprzątanie w domu, rozładowywanie zmywarki. Kiedy jedno z nas ma okres, w którym trzeba odrobinę więcej popracować, drugie opiekuje się dzieckiem. Gdy synek był mały, mąż bez problemu do niego wstawał. Rzecz jasna, nie nakarmił go piersią, ale brał w nocy na ręce i uspokajał kiedy trzeba. 

Warto pamiętać, że my nie walczymy o to aby każdy miał po tyle samo obowiązków. Nie da się wszystkiego z dokładnością aptekarską podzielić. Po prostu wspieramy się w tym.Kiedy ja np. byłam na quasi urlopie wychowawczym i pracowałam w bardzo ograniczonym zakresie a w konsekwencji mniej zarabiałam, mąż bez problemu przejął utrzymanie rodziny.

PODEJMUJĄC  KLUCZOWE DECYZJE PATRZYMY NA NASZE WSPÓLNE DOBRO, DOBRO NASZEJ RODZINY.

Żyjąc już kilkanaście lat w małżeństwie, z każdym rokiem uświadamiam sobie, iż nie chodzi w nim o to aby tylko mnie było dobrze. Choć na początku naszego wspólnego życia wcale nie było to takie oczywiste. Miłość do dążenie także do dobra drugiej osoby. Ta świadomość pozwala się lepiej dogadać z mężem albo z żoną. Czasem to oddawanie jej większej porcji jabłka, innym razem wstanie do dziecka w nocy, nawet jeśli przypada kolejka tego drugiego małżonka. Trzecim razem, to będzie przygotowanie dla kogoś śniadania. 

Pamiętam jak tuż po urodzeniu się naszego dziecka, mąż dostał bardzo dobrą propozycję pracy w czeskiej Pradze. Nie był to wcale czas dobry na przeprowadzki. Ale po wielu przemyśleniach zgodziłam się, zachęciłam go do podjęcia tego wyzwania bo mimo, iż się na zewnątrz zapierał, wiedziałam, że w głębi duszy ta praca dla niego wiele znaczy.Tak zamieszkaliśmy w Pradze na rok. Było to wielkie wyzwanie, w tym logistyczne.

PRZEPRASZAMY SIĘ CZĘSTO

U nas nie ma cichych dni. I nie chodzi tu wcale o nasze temperamenty, charaktery. Od pierwszych dni naszego małżeństwa wyszliśmy  jednak z założenia, że nie zamiatamy problemów pod dywan, omawiamy je na bieżąco i przepraszamy się. Nigdy nie chodzimy też spać pokłóceni. Abyśmy nie zapadli w sen z trudnymi emocjami. Choć nie wiem czy w takiej sytuacji byłabym w stanie nawet zasnąć.

LUBIMY SIĘ

Aby dogadać się z mężem, oprócz tego, że go się kocha, trzeba go jeszcze lubić. Tak samo mąż powinien czuć sympatię do żony. My lubimy ze sobą rozmawiać. Choć mamy inne temperamenty, łączą nas wspólne zainteresowania. Mamy nie tylko wspólne tematy związane z naszym dzieckiem. Lubimy razem podróżować, dyskutować o historii, chodzić do kina. A ostatnio także inwestować. To jest ważna rzecz. Bo gdy nasze dziecko odejdzie z domu ufamy, że będą nas nadal łączyć wspólne pasje. 

ŁĄCZĄ NAS WSPÓLNE WARTOŚCI

Nigdy nie ukrywałam tego, że jesteśmy oboje świadomymi chrześcijanami. Praktykujemy naszą wiarę będąc w kościele katolickim. I nasze wspólne praktyki religijne, miłość w pojęciu chrześcijańskim, skłonność do wybaczania bardzo nas łączą. Jeśli coś złego wydarzyło się w ciągu dnia, przepraszamy się przy wieczornej, wspólnej modlitwie. I zasypiamy spokojnie.

Na koniec pragnę ci powiedzieć, że nasze życie nie jest usłane różami. Mamy jako małżeństwo, rodzina różne problemy. Ale staramy się z nimi walczyć. Wykorzystując wiedzę psychologiczna, narzędzia. Ale więcej o tym opowiem ci w poniższym kursie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *