Wreszcie tu dotarłam – pomyślałam, gdy pewnego pięknego, wakacyjnego poranka wylądowałam na lotnisku w Sewilli. Tak, w stolicy hiszpańskiej Andaluzji.
O tej podróży, z racji zamiłowania do kultury hiszpańskiej i języka hiszpańskiego, myślałam już od dawna. Z Polski jest przecież niedaleko, ale zawsze na południe Hiszpanii było mi nie po drodze. Byłam kilka lat temu w Barcelonie, ale stolica Katalonii, chociaż też piękna, to nie prawdziwa Hiszpania. Jej serce bije w Anadaluzji. Toteż wiele naobiecywałam sobie w związku z tą podróżą.
Nie zawiodłam się ani trochę i teraz wszystkim mówię „Me encanta Andalusia!” A to dlatego, że widoki w Sewilli są nieziemskie. Starówka tego miasta, pamiętająca jeszcze czasy średniowieczne, aż tryska życiem. Zewsząd rozciągają się piękne zabytkowe kamieniczki a w tle ukrywają się knajpki z pokazem tańca flamenco. Tę atrakcję również zaliczyłam. Chodząc po uliczkach starego miasta w Sewilli nie sposób było nie przypomnieć sobie widoków z Mexico City. W obu tych miastach zabudowa jest bardzo podobna. Niska i kolorowa. Cóż się jednak dziwić. Hiszpanie w końcu wyeksportowali do swoich kolonii i kulturę i charakterystyczny styl architektoniczny
Najpiękniejsze w Sewilli jest to, że mieszają się w niej wpływy chrześcijańskie z arabskimi. Trzeba bowiem wiedzieć, że przez klika wieków na południu Hiszpanii żyli Maurowie. Pozostawili po sobie piękne, ażurowe zdobienia, wielobarwne mozaiki poukładane z kafelek na ścianach budynków i monstrualne budowle.
Kiedy Hiszpanie, po zjednoczeniu tego kraju w XVw, przepędzili Maurów z Półwyspu Iberyjskiego, meczety zamienili na kościoły katolickie. W samym sercu Sewilli jest położona Katedra Najświętszej Marii Panny, która była niegdyś świątynią muzułmanów.
Najbardziej jednak imponująca świątynia, gdzie wiara chrześcijańska przeplata się z muzułmańską, jest meczet w Cordobie. Nie dość powiedzieć, że jest monstrualny to jeszcze na dodatek jest piękny. Po wejściu do budynku natrafia się na fasady charakterystyczne dla meczetów z rozbrzmiewającymi w tle dźwiękami muzułmańskimi. Idąc w głąb budynku przed oczami wyrastają filary, okalające kościół katolicki, gdzie grzmią organy. Kościół w środku meczetu! Czy ktoś mógł wymyślić coś bardziej zadziwiającego?
Będąc w Hiszpanii nie omieszkaliśmy także zobaczyć ogromnego pałacu po sutanie-Alhambry w Grenadzie. Jednak mało co było już w stanie zrobić na mnie takie wrażenie jak Sewilla i Cordoba.
Hiszpania to jednak nie tylko zabytki. To również bogata w smaki kuchnia. Można jej próbować, delektować się różnymi potrawami, zamawiając przekąski-tapas. Świetnie się przy nich rozmawia, popijając sangrię.
Południowa Hiszpania wypadła dla mnie znacznie korzystniej niż południowa Francja. Podróżowanie po Półwyspie Iberyjskim jest tańsze a Hiszpanie to bardzo otwarty i przyjazny naród. Idzie się z nimi łatwiej dogadać bo większość zna chociaż podstawy angielskiego. Szanują turystów. Ja mówię po hiszpańsku, ale Andaluzyjczycy ,zanim zdążyłam do nich powiedzieć „cześć” po hiszpańsku, sami rozpoczynali rozmowę po angielsku. Mam nadzieję, że kiedyś tam wrócę.
Pomyśleć, że Arabowie kiedyś pozostawili po sobie w Hiszpanii takie dzieła. Jak bogata kultura musiała to być. Teraz zaś niszczą sami, wybijają się wzajemnie, rujnują zabytkowe miasta w Syrii m.in. słynne Aleppo.