Przejdź do treści

Walentynki są tam gdzie ludzie płaczą, cierpią i nieprzyjemnie pachną!

A szlag trafiłby te Walentynki! Miałam wczoraj przez chwilę taką myśl, gdy przed moimi oczami wyrastały zewsząd różowe i czerwone serca. Ich kiczowatość aż biła po oczach. Ja, osoba która mówi o potrzebie miłości, o tym że Walentynki powinny trwać cały rok, zwątpiła w swoją misję.

Zaczęłam zastanawiać się czy mam prawo mówić wszem i wobec o potrzebie miłości, o tym że trzeba ją rozsiewać na męża, na dzieci, na rodzinę, na cały świat? Czy to w czymś komuś pomaga? A może rani??? Świat jest brutalny, a los nie zawsze obdarza wszystkich po równo. Nie każdy jest obdarowany hojnie miłością.

Co to za świat, który skazuje pewne osoby na samotność i sprawia, że nie mogą znaleźć swojej drugiej połowy? Choćby bardzo chciały, coś w poprzednich związkach wciąż nie wychodziło. W Walentynki może cholera je bierze?

Walentynki są nie dla wszystkich?

Co to za świat, który skazuje kobiety na widok słodkich bobasków i karze im cierpieć?  One wszak bardzo chciałyby tulić swoje dziecko a nie mogą. Bo coś staje im nieustannie na przeszkodzie, aby zaszły w upragnioną ciążę.

Co to za świat, na którym najdelikatniejsze z istot od pierwszych dni życia nie zasłużyły na czuły dotyk matki? Bo z jakiś powodów trafiają do domu dziecka. Leżą tam w łóżeczkach, żebrzą o miłość i płaczą. Chcą wykrzyczeć „Weź mnie na ręce. Przytul”. A gdy nikt nie przychodzi, one wreszcie przestają płakać i patrzą już tylko w sufit.

Co to za świat, ma którym urodziły się dzieci, niczemu nie winne, a cierpiące na nie uleczalne choroby. Są na świecie i osoby niepełnosprawne?

Co to za świat, który stworzył oddziały szpitalne i zalegające na nich tabuny staruszków? Nie ma  im komu podać szklanki wody. Wołają o czułość. Lekarz by ich chętnie wypisał do domu, ale nie ma dokąd. Zapracowane dzieci nie przyjeżdżają ich odebrać, albo wybrały się właśnie na wczasy na Kanary. Zaś niska emerytura tych staruszków nie pozwala na to aby przyjął ich dom seniora.

I nie pojmuję czemu tak jest. I mogę wadzić się z Bogiem, jak już raz w życiu to robiłam i krzyczeć „Nie rozumiem Cię!!! Gdzie ta Twója wszechogarniająca miłość skoro skąpisz jej nie winnym, bezbronnym?”

On wie kiedy odpowiedzieć. „A widzisz to dobro jakie jest na świecie? Skąd ono pochodzi?”. Tak idąc wczoraj przez centrum handlowe, ujrzałam chłopca z zespołem Downa, do którego uśmiechała się najszczerzej jego matka. Miłość jest często cicha i nie epatuje czerwonymi sercami

Najczęściej rozsiewają ją ludzie, którzy wcale nie mają milionów na koncie. Ba! Są nawet często słabi, ale moc właśnie w ich słabości się doskonali. Ilość monet w portfelu nie jest ważna. Możesz mieć ogromny wpływ na świat.

Walentynki robią oni!

Pracownicy socjalni, nauczyciele, pielęgniarki, wolontariusze w fundacjach, opiekunowie zajmujący się chorymi,  wiele monet na koncie nie mają a świat zmieniają. Co z tego mają?

Ano to, że bezpłodna para świętuje w końcu Dzień Matki i Ojca, bo pomogli jej adoptować dziecko ubogiej, samotnej dziewczyny.

Ano to, że jakiś chłopiec zasypia codziennie w spokoju nie bojąc się pięści ojca.

Ano to, że jakaś pomarszczona stuletnia babcia, o której zapomniał cały wszechświat, umiera nieco spokojniejsza. W szpitalu jest ktoś, kto potrzyma ją za rękę w momencie gdy wydaje ostatnie tchnienie życia.

Ano to, że dwoje ludzi, którzy szukali się przez całe życie jak dwie połówki jabłka, trafili na siebie pełniąc służbę jako wolontariusze.

Ano to, że skłócona para zaczyna się dogadywać i rezygnuje z rozwodu.

Ano to, że kobieta po bolesnym i długim porodzie dostaje noworodka od położnej, która walczyła o ocalenie dwóch żyć.

Ano to, że żona od trzydziestu lat opiekuje się najczulej jak potrafi swym niepełnosprawnym mężem, podając mu herbatę ale i zmieniając codziennie pieluchy.

Ci ludzie zmieniają świat. Po cichu, w ukryciu. Nie chwalą się tym na social mediach i są największymi Influencearmi. Aniołami miłości.

TAK  do jasnej Anielki! Taka miłość istnieje, choć jej czasem nie widać.

 

Chcesz poczytać więcej o  prawdziwej miłości?  Będzie o niej więcej w moim ebooku, który już wkrótce ujrzy światło dzienne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *