Przejdź do treści

Teatry prywatne lepsze niż publiczne

 

Być może będzie to zaskakujące, ale lubię listopad. Rozsmakowuję się w tym szarymi deszczowym miesiącu kiedy to noc staje się dłuższa niż dzień. Przyczyną radości mej są sztuki  teatralne, w jakie listopad obfituje. W końcu człowiek nie samym chlebem żyje i w listopadzie może spokojnie udać się do teatru nie bacząc na to, że słoneczne popołudnie wzywa do przejażdżki rowerowej.

W listopadzie moje oczy ujrzały dwie komedie wystawiane na warszawskich scenach. Pierwszą była sztuka „Klejnoty” w reżyserii Tomasza Dutkiewicza w stołecznym teatrze o jakże zaskakującej nazwie Komedia. Na drugą ze sztuk wybrałam się natomiast do Teatru 6 Piętro. Była to „Polityka” w reżyserii Eugeniusza Korina. Tak, to ten słynny teatr, którego współzałożycielem jest Michał Żebrowski.

Wizyta w listopadzie w prywatnym i publicznym teatrze zbiegła się z ogólnonarodową dyskusją na temat sensu dotacji teatrów publicznych. Wszystkiemu winna sztuka w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Jej twórcy anonsowali od dawna, że na scenie będzie seks z udziałem aktorów porno.

Nie mogło obejść się to bez echa. Naczelni komentatorzy wydarzeń społeczno-kulturalnych dyskutują właśnie o tym, że teatr publiczny trwoni tylko dotacje państwowe, nie ma pomysłu na sztukę i chce przyciągnąć ludzi skandalem.

Po tym co zobaczyłam na warszawskich deskach muszę się pod tym podpisać. Nie twierdzę, że sztuka w „Komedii” też była skandalem. Chodzi raczej o to, że czułam sztuczność w grze aktorów  stołecznej sceny. Łukasz Nowicki w roli zdradzającego małżonka w „Klejnotach” był nie naturalny. Miałam wrażenie, że męczy się w swej roli i boi zakurzyć marynarki robiąc fikołki na scenie.  Przez ponad godzinę widzowie „Klejnotów” mogli też obserwować na scenie pupę Sandry Staniszewskiej która wcielała się w rolę kochanki postaci granej przez Łukasza Nowickiego. Pani Sandra nie występowała bez majtek, ale oglądanie jej prawie pozbawionych odzienia pośladków, nawet bez cellulitu, należało do wątpliwej przyjemności.

Cóż, stworzenie komedii z niewymuszonym humorem jest nie lada sztuką. Niektórym jednak wychodzi czego przykładem jest właśnie „Polityka”. Gra aktorska jest tu na bardzo wysokim poziomie. Cała widownia wręcz pęka ze śmiechu. Najjaśniej świeci w spektaklu gwiazda Hanny Śleszyńskiej odtwarzającej rolę wiejskiej kobiety, która dostała się na salony jednego z ministerstw. Ta aktorka ma niesamowity talent komediowy.

Sama akcja sztuki toczy się w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy to kobiety emancypowały się i szumnie dostawały do polityki. Aluzje do współczesnych wydarzeń politycznych dają znakomity efekt. Ne pomnę już o świetnej muzyce.

Wyszłam z tej sztuki w znakomitym humorze. To chyba świadczy o klasie tego przedstawienia. Na pewno stanę się też częstszym bywalcem Teatru 6 Piętro

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *