Przejdź do treści

Zrozumieć małe dziecko – oto jest wyzwanie świeżego rodzica!

Gdy Twoje niemowlę przeistacza się w mobilnego młodzieńca…

To dzieje się w zastraszająco szybkim tempie. Sytuacja Cię zaskakuje, stawia pod ścianą i wywołuje bezradność jak u tygrysa zamkniętego w klatce. Rodzisz dziecko, przeżywasz emocje poporodowe, czasem i baby blues. Uczysz się jak zajmować się noworodkiem, bo przecież w szkole rodzenia była sama teoria a teraz trzeba się zająć żywym stworzeniem a nie uśmiechniętą lalką.

A gdy wydaje Ci się, że rzeczywistość jest już opanowana, już wiesz jak karmić niemowlę, jak go nosić i usypiać nagle Twój maluszek przeistacza się z machającego nóżkami i rączkami bobasa, w biegającego po domu szkraba. Nie wiem czy Ciebie też zaskoczyło to szybkie przeistoczenie, ale mnie i Anię z bloga Tabayka.pl  momentami rozkładało na łopatki. Ja mam synka osiemnastomiesięcznego a Ania córeczkę dwudziestomiesięczną. Nasze dzieci tak szybko stały się mobilne. Zaczęły coś komunikować a my momentami nie wiedziałyśmy o co chodzi. Każda z nas chciała przecież zrozumieć małe dziecko. Swoje małe dziecko.

 A bywa, że ono się złości, płacze i z żalu aż kładzie na podłogę. Komunikuje swoje potrzeby i zewsząd słyszysz „daj to!”, „ja chcę”, „nie chcę!”. Zastanawiam się wtedy gdzie zniknęło to niemowlę, któremu do szczęścia było potrzebne tylko mleczko, albo noszenie na rączkach. Język angielski ma bardzo ładne określenie na dziecko, które kończy rok, zaczyna chodzić i komunikować się z otoczeniem. To jest Toddler. Czyli tłumacząc na polski szkrab.

Miałyśmy nie lada wyzwanie aby nauczyć się rozumieć i słyszeć nasze maluchy. Same błądziłyśmy jak dzieci we mgle. Ale już pewne patenty opracowałyśmy. Chcesz dowiedzieć się co pomaga zrozumieć małe dziecko? Chodź! Opowiemy Ci  historię dwóch matek pierworódek.

Dziś wiemy, że…

 Kasia: Trzeba dać sobie przyzwolenie na niewiedzę

To co dostrzegłam przez ostatnich kilka miesięcy to fakt, iż maluszek na kolejnych etapach rozwoju wpada w otchłań psychicznego chaosu. Rośnie, cieszy się a za chwilę złości i płacze. Paleta emocji jak w corridzie. Widzę, że może nauczyć się stopniowo żyć ze swymi emocjami, a czasem nawet je poskromić jeśli rodzice reagują adekwatnie.

Czyli dojrzale. Dojrzale to znaczy, że ja jako mama umiem wytrzymać stan niewiedzy. Bo cały czas uczę się dziecka i często nie wiem o co mu chodzi. Nie mam gotowych odpowiedzi typu „Płacze, bo jest zmęczony” albo „Jest marudny jak jego tata”. Uczę się. Uczę się jak dojrzale reagować. A ta dojrzałość polega na tym, że wsłuchuję się w synka. Moje dotychczasowe sposoby na to aby Maluch mnie posłuchał działają, ale nie zawsze

 

Ania: „Nie wolno” nie istnieje. 

Gdyby zmierzyć zasób słów w słowniku młodych rodziców, fraza „nie wolno” wiodłaby prym. Nie wolno przecież wchodzić na stół, pić ze szklanej szklanki, włączać telewizji, wspinać się po meblach, lizać brudnych szyb, rzucać/pluć jedzeniem, głaskać obce pieski, łazić samemu po schodach. Oczywiście, że nie wolno.

Ale, wychodząc z założenia, że dziecko to istota rozumna, a jego mózg w wieku do lat trzech pracuje z szybkością co najmniej światła i oprócz wiedzy, moim zadaniem jest mu dostarczyć pewności siebie – nie mogę i nie chcę go pozostawiać w zabarykadowanej kropką przestrzeni zdania „nie wolno”. I wierząc, że mała, cwana główka to odpowiednio przetworzy i za którymś tam razem zapamięta: po każdym nie wolno, stawiam przecinek i tłumaczę: „nie wolno, bo…”. Tym samym daję poczucie sobie i Małej, że mama i tata nie są tylko od stawiania zakazów, robienia ograniczeń i wymyślania zaprzeczeń do wszelkich przedsięwzięć dzieci. Chcę dać do zrozumienia, że „dobrze, rozumiem co chcesz zrobić, ale kocham Cię, troszczę się o Ciebie i z uwagi (zazwyczaj tylko i wyłącznie) na Twoje bezpieczeństwo nie uważam, że jest to najlepszy pomysł”. Argument czasem wymaga sporo kreatywności, ale po jakimś czasie go powtarzania – u nas działa 😀 Pozwala mi wszak zrozumieć małe dziecko.

Kasia: Dziecko ma prawo wyrazić złość

O złości mojego synka mogłabym pisać poematy. Zaczął ją okazywać całkiem niedawno. Wkroczyliśmy szybo w etap buntu dwulatka, gdzie mały toddler eksploruje każdą wolą przestrzeń i w otchłani zakamarków naszego mieszkania pomacałby  chyba  wszystko co możliwe. Wspiąłby się po meblach tak wysoko jak się da i pobawiłby się każdym najostrzejszym nożem. A gdy dostaje komunikat, że „nie można” bo zagraża sobie, to złości się, płacze i gryzie. Postanowiłam jednak nie tamować tych emocji. Skoro dorosły człowiek ma prawo się złościć, to prawo do tego daję też dziecku. Nie krzyczę na niego gdy pokazuje takie emocje. Biorę go za to często na ręce i przytulam.🙏 To  mi pomaga zrozumieć małe dziecko.

Zresztą czytałam wywiad z pewnym terapeutą, który uczulał aby uczyć dzieci radzić sobie ze złymi emocjami. Bo dzięki temu nauczy się radzić ze złością w dorosłości. Psychoterapeuta powiedział, że ma wielu pacjentów, którzy trafiają do niego przez to, że nie umieją sobie radzić z emocjami gdyż w rodzinnym domu byli karceni za wyrażanie złości

Te patenty fajnie się na sprawdzają. Choć są dni kiedy jedyne co jest mi w stanie pomóc to cierpliwość. I modlę się aby  padała na mnie obficie z nieba deszcz cierpliwości…

To nie wszystkie patenty. Są jeszcze inne, które pozwalają przetrwać burzę z dzieckiem. Chcesz je poznać? Leć na blog Tabayka.pl bo tam czeka na Ciebie petarda Dwulatek to, czy Kosmita? Czyli jak rozmawiać z dzieckiem metodą win-win.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *