Blogerze odrzuć dary losu, bo przyjmując je odbierasz możliwość zarobku kolegom i koleżankom po fachu.
Do takich praktyk przekonywały gwiazdy blogosfery na tegorocznym See Bloggers, czyli spotkaniu twórców internetowych w Gdyni. Miałam okazję przysłuchiwać się panelowi, podczas którego dyskutowały znane blogerki modowo-lifestylowe.
Dla wyjaśnienia dary losu to darmowe prezenty, jakie blogerzy czy vlogerzy otrzymują od marek. Firmy m.in. kosmetyczne, ubraniowe czy produkujące gadżety elektroniczne wysyłają twórcom internetowym darmowe paczki ze swymi produktami. Liczą na to, że blogger czy vlogger pokaże je na swoim kanale bądź też zrobi zdjęcie na bloga. Szczytem marzeń jest dla firmy gdy influencer przygotuje recenzję ich produktu i to w dodatku pozytywną.
Tysiące za post sponsorowany
Szkopuł w tym, że część bloggerów czy vloggerów nie chce już przyjmować darmowych przesyłek. Pomyślałbyś „Ale jak to? Dlaczego nie chcą za darmo kosmetyków, ubrań czy też zegarków?”. Ano dlatego, że po co im wchodzić we współprace barterową, skoro mogą w nią wejść z daną marką za pieniądze. I to nie małe.
Nie dary losu a wpis sponsorowany
Jedna z blogerek lifestylowaych, biorąca udział w dyskusji podczas See Bloggers, przyznała, iż ona za wpis sponsorowany o produkcie bierze ok. 7 tys zł. W kuluarach mówi się, iż stawki u niej dochodzą do kilkunastu tysięcy złotych. Dodała też, że jeśli przychodzi do niej firma z informacją, iż na daną kampanię reklamową produktu u blogerów może przeznaczyć 7 tys zł, to ona robi wszystko aby cała ta pula pieniędzy przypadła tylko jej. Krótko mówiąc proponuje firmie długofalową i kompleksową kampanię. Tak aby ta nie poszła do innych bloggerów czy vloggerów.
Psucie rynku
Z punktu widzenia tej blogerki dary losu psują rynek. Skoro rozejdzie się informacja, iż ktoś pisze posty lub robi recenzję produktu za darmo, to po co firma ma za to płacić innemu blogerowi. Jasne, taki ekskluzywny twórca internetowy może mieć duży zasięg. Ale nie każda firma chce wydawać dużą pulę pieniędzy na marketing u niego, skoro może zrobić to z innymi twórcami za darmo. Oni również mają jakąś tam swoją społeczność.
Wiarygodność blogerów
Przyznam Ci się, że mnie zaś zastanawia jaka jest wiarygodność opłaconych wpisów na blogach czy sponsorowanych filmów na youtube? Jeśli blogerka czy vlogerka jest suto wynagradzana przez firmę za post o kremie to czy można się spodziewać, że powie o jakichkolwiek mankamentach tego produktu?
Mniejsze zobowiązanie do rekomendacji kosmetyku poczuje ktoś kto dostaje go za darmo. Jasne, jeśli bloger publikuje zdjęcie kosztownego prezentu tuż po otrzymaniu go to znaczy, że poniekąd dał się zmanipulować. Wielu blogerów cieszy z się z darmowych paczek jak dzieci, aż im się uszy trzęsą. Jednak energię tę można odwrócić i np. oddać takie kremy do domu samotnej matki. Poza tym, nie ma potrzeby aż tak demonizować te dary losu. Niektórzy blogerzy muszą od czegoś zaczynać.
Tańsza opcja dla firmy
Przychodzi mi tu analogia z dziennikarstwem, w którym się obracam. Nie jest tajemnicą poliszynela, że w gazetach czy na portalach internetowych wiele tekstów jest sponsorowanych. Redakcje gazet papierowych wchodzą we współpracę z markami, robiąc debaty o produktach, a później dziennikarz robi z tego relację na łamach gazety. Nie będzie chyba dla Ciebie zaskoczeniem gdy napiszę, że w takim tekście nie można było wypowiedzieć się negatywnie o danej marce czy ich produktach. A tekst był jeszcze dokładnie weryfikowany przez agencje piarowe współpracując z firmą…
Czy więc wpisy sponsorowane na blogach są wiarygodne?