Studia, które wybieramy mogą nas nie pasjonować, ale mogą okazać się przepustką do wymarzonej profesji.
Przełom czerwca i lipca. Czas wyborów i czas poważnych decyzji. Wielkie wyzwania przed młodymi ludźmi, którzy dowiedzieli się, iż zdali maturę i zastanawiają się nad tym co studiować i czy wogóle studiować.
Oczywiście są tacy szczęściarze, którzy być może od podstawówki wiedzą co w życiu chcą robić i przez całe gimnazjum oraz liceum dążą do tego celu, podporządkowując mu wybierane przedmioty dodatkowe czy fakultety.Pasja pcha ich do przodu.
Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Większość ludzi w wieku dziewiętnastu lat nie wie jeszcze do końca jaki zawód chciałoby wykonywać i co ich kręci, co ich podnieca. Najczęściej przy wyborze drogi życiowej kierują się własną intuicją, swoimi mocnymi stronami albo radami innych.
Na tym polu ścierają się zawsze dwa punkty widzenia. „Wybierz takie studia, które kochasz a później nigdy nie będziesz musiał pracować. Bo Twoja praca będzie pasją”- poradzą jedni.
Pasja a godne życie
„Wybierz kierunek, który da Ci pracę i godne życie a na pasję będziesz miał czas po pracy”-artykułują drudzy.
I weź tu młody człowieku bądź mądry i zdecydują się na coś gdy domorośli doradcy niby chcą dla Ciebie dobrze, ale w gruncie rzeczy sieją Ci jeszcze większy mętlik w głowie. Wydaje Ci się, że nie rozumieją czym jest Twoja pasja.
Kiedy ja ponad dziesięć lat temu wybierałam kierunek studiów myślałam dość pragmatycznie. Oczywiście pójście na politechnikę już wtedy wydawało się intratną inwestycją. Mówiono przecież, że po kierunkach ścisłych jest praca. Ale przecież nie mogłam się porwać z motyką na słońce. Przedmioty ścisłe, zwłaszcza fizyka, nie były nigdy moją mocną stroną.
Jako, że byłam dobra z humanistyki, uwielbiałam zaczytywać się w historii zdecydowałam się na wybór studiów prawniczych na jednym z uniwersytetów. Cóż, moje studia nie okazały się niewiadomo jak pasjonujące i porywające, ale trwałam na nich. Były mocno teoretyczne. Sporo nauki pamięciowej, kodeksy, paragrafy itp.
Skończyłam je, ale od razu wiedziałam, że wykonywanie stricte prawniczego zawodu to nie jest do końca to co mi w duszy gra. Od zawsze lubiłam pisać i gdzieś w głowie tliła mi się myśl, że może zaczęłabym pracować w redakcji gazety.
Dzięki mojemu samozaparciu i wskazówkom pewnej dobrej duszy trafiłam do działu prawa jednego z ogólnopolskich dzienników. I wiecie co? Prawo mi się bardzo przydało. Bo lepiej być dziennikarzem, który ma specjalistyczną wiedzę na dany temat niż żurnalistą po gołym dziennikarstwie, którego studiowanie nie wiele daje. Warsztatu i tak najlepiej nauczyć się w praktyce.
Historia z dziennikarstwem w międzyczasie potoczyła się inaczej niż się spodziewałam. Postanowiłam zająć się czymś jeszcze innym. Mediacjami, czyli umożliwianiem ludziom polubownego rozwiązywania konfliktów. I tu znów wiedza prawnicza bardzo mi się przydała.
Wykorzystać szanse
Podsumowując wybrałam studia, które są bardzo uniwersalne. Dają dobrą bazę do wykonywania nie tylko zawodu sędziego, adwokata czy komornika.
Dlatego na pytanie czy warto było odpowiem, że tak. Mimo, iż nauka paragrafów nie okazała się moją wielką miłością. Tu jednak poszłam schematem wykorzystania szansy na studiowanie tego co nie do końca mi leżało. Musiałam się trochę natrudzić aby skończyć te studia. Wiem jednak, że pokonałam te trudności. Pokonałam siebie. A dziedziny, które wyjątkowo lubiałam jeszcze w liceum czyli m.in. literaturę, historię czy dziennikarstwo rozwijam nadal miłością własną. Bo nie potrzebowałam kończyć studiów dziennikarskich aby zostać żurnalistą. Zaś dużo na codzień czytając pogłębiam swoje zainteresowania w zakresie literatury i historii.
To jest jedna szkoła. Druga mówi o tym aby studiować coś co jest Twoją pasją. Tylko pytanie co to jest ta pasja, nad wyraz dziś kultywowana? Nie uważam bowiem aby pasją był fakt, że ktoś lubi czytać, podróżować czy gotować. To jest hobby. Pasja zaś to jest coś czemu oddajemy się bez reszty zapominając o Bożym świecie. Coś co nas tak kręci, że możemy to wykonywać 24 godziny na dobę.
Załóżmy, że ktoś odnajduje pasję w wykonywaniu zawodu grafika, aktora czy programisty. Brzmi super. Tylko, że łatwo można paść ofiarą tego zamiłowania. Ludzie kochając swój zawód pracują tyle, że nie potrafią już rozgraniczyć czasu wolnego od poświęconego pracy. Najłatwiejsza droga do pracoholizmu. A tym samym do nadszarpnięcia swego zdrowia czy nawet zaniedbywania rodziny.
Rozczarowania marzeniami
Inna sprawa jest taka, że świat nie jest idealny. A to dlatego, że ludzie, którzy stąpają po ziemi nie są idealni. Dlatego nawet kiedy osiągniesz ten swój wymarzony cel X, czyli skończysz studia, które są twoją pasją a później będziesz wykonywać wymarzony zawód nie oznacza to, że osiągniesz szczęście wieczne. Każda praca ma swoje wady i zalety. Ja np. kiedy dostałam się do pracy do redakcji myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. Wyobrażałam sobie, że teraz będzie już tylko cudownie. Ale nasza projekcja to jedno a rzeczywistość drugie. Bardzo szybko okazało się, że sam charakter pracy mi odpowiada, ale to co się dzieje wokół niej już nie koniecznie. Chodzi m teraz m.in. o pogarszające się warunki pracy w mediach.
Teraz znajomość prawa przydaje mi się w mediacji. I bardzo lubię to zajęcie. Samo prowadzenie spotkań i pomaganie skonfliktowanym ludziom w dojściu do porozumienia jest bardzo satysfakcjonujące. To co się jednak dzieje zanim dojdzie do spotkania niekoniecznie jest już takie przyjemne. Trzeba umówić ludzi, zgrać w jednym terminie kilka osób czy naprodukować wiele dokumentów. W ogólnym rozrachunku zajęcie bardzo ciekawe, ale nie pozbawione mankamentów.
Poza tym mówiąc o pasji należy wziąć pod uwagę, że to nie jest tylko coś do czego wykonywania mamy nadzwyczajne zdolności. Malcolm Gladwell w książce „Poza schematem”,w której analizuje drogę do mistrzostwa wielkich tego świata, wskazuje, iż nie pasja o tym zadecydowała. Bardziej wrodzone umiejętności. To jednak tylko 10 proc. sukcesu a reszta to samozaparcie i ciężka praca. Czyli ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia jak np. u znanych muzyków. Sam autor książki pasjonuje się np. golfem. Lubi grać, ale przyznaje, że nigdy nie będzie w tym tak dobry jak ludzie, którzy nie dość, że mają do golfa zdolności to jeszcze pracują nad tym kilka godzin dziennie. Moim zdaniem to bardzo trafna teoria. Ja np. uwielbiam się uczyć języków obcych, ale nie przyswajam ich jakoś super łatwo jak inne znane mi osoby. Nie mam np. dobrego słuchu. I co? Można mieć pasję do czegoś, ale wcale nie oznacza to, że jest się w tej dziedzinie najlepszym.
Żyć po swojemu
Wniosek z tego taki, że można też iść na studia, które nie do końca będą nam łatwo szły, ale być może okażą się bardzo przydatne i polubimy je. Lub wręcz odwrotnie. Dlatego jestem zdania, że lepiej poszukiwać niż trwać przy czymś uparcie, udowadniając sobie jakim to się jest konsekwentnym.
Podsumowując, najważniejsze jest to aby słuchać siebie, kierować się intuicją. Wiadomo, że rodzice, ciocie, wujkowie czy znajomi doradzając nam wybór drogi życiowej robią to w dobrej wierze. Chcą dla nas jak najlepiej. Ale to jednak nasze życie i my musimy przez nie przejść. A aby żyć po swojemu trzeba mieć odwagę. Ludzie, którzy ją mają bardzo mnie inspirują. To zazwyczaj właściwe osoby na właściwym miejscu.
Ja po latach studiów dalej nie wiem co chciałabym robić… A ludzie dziwią się, że poszłam do technikum informatycznego i nie kontynuuje tego. Hej, wybierając ten kierunek miałam 16 lat !
Trywializmem będzie napisanie, że nie Ty jedna jesteś w takiej sytuacji. Bardzo pomogło mi kiedyś określenie siebie w kontekście zadania, o którym przeczytałam w jednej z książek psychologicznych. Autorka radziła się zastanowić co najbardziej lubiliśmy robić w dzieciństwie. Co nam sprawiało radość. Ja uświadomiłam sobie wówczas, iż jako mała dziewczynka nagrywałam audycje radiowe. I zapaliło i się światełko w tunelu, ponieważ już chyba wtedy ciągnęło mnie do dziennikarstwa…Może to jest także ćwiczenie i dla Ciebie
Ja swoją pasję realizuję dopiero teraz 😊 lepiej późno niż wcale 😊
Mediacja to bardzp dobra sptawa, myślę, ze przyszlosciowa w naszym kraju. Powodzenia!
Mi w sumie pasja wyklarowała się gdy poszłam na studia 😀 Ale piszesz bardzo mądrze i poruszasz temat, o którym mówią ludzie pracujący kilkanaście lat w moim zawodzie (programista) – wypalenie. Ciągły rozwój, kursy, nauka, konferencje… idzie się zniszczyć, jeśli nie umie się kontrolować swojej pasji.
Podobają mi się twoje posty – blog idzie do polubionych!
Dziękuję. Programista to kreatywny zawód. Można popaść w rutynę jak w każdej innej profesji. Tak samo jak w typowo administracyjnej. Wiem trochę jak jest z programistami bo mam jednego z nich wśród swoich bliskich.