W lipcu przeczytałam osiem książek. Były lepsze i gorsze, ale chcę Ci opowiedzieć jakie są na prawdę warte poświęcenia Twojego czasu. Jeszcze się lipiec nie skończył i kto wie…Może w ręce wpadną mi jakieś inne ciekawe pozycje, ale już teraz śpieszę się z recenzjami lipcowych perełek książkowych. Wolę pisać na bieżąco gdyż mam w sobie jeszcze te emocje, które przeszywały moją duszę gdy przewracałam kolejne kartki książek. Tak jak na gorąco pisałam posta czerwcowych perełkach książkowych
„Żeby nie było śladów” Cezarego Łazarewicza.
Jeden z najlepszych reportaży jakie czytałam w życiu. Nie dziwne, iż mi się tak spodobał, ponieważ autor dostał za niego w 2017 r. literacką nagrodę NIKE. W książce opisuje jedną z najgłośniejszych zbrodni i procesów PRL, czyli zabójstwo Grzegorza Przemyka. Nadaje nowy ton historii jaka, rozegrała się od zatrzymania maturzysty na warszawskim Placu Zamkowy przez milicjantów w maju 1983 roku, aż po 2010 r. kiedy to Sąd Najwyższy uznał, iż sprawa Grzegorza Przemyka jest przedawniona i nie można już ukarać winnych. Dlatego to taka perełka książkowa, której się nie zapomina.
Grzegorza Przemyka, który miał za kilka dni przystąpić do matur ustnych zatrzymało ZOMO i pobiło tak dotkliwie, że doprowadziło do jego śmierci. Gdy młody człowiek trafił do szpitala było już za późno na jakąkolwiek operację. Wyobrażasz sobie, że chirurg, który otworzył brzuch maturzysty miał powiedzieć „Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Tu nie ma czego ratować. Wkrótce umrze”. Organy chłopaka były w strzępach, rozprysły się na drobne kawałeczki. Dlatego jak szybko lekarz otworzył brzuch pacjenta, tak szybko go zaszył.
Cezary Łazarewicz z największą pieczołowitością opisuje właśnie szczegóły pobicia i procesu zabójców Przemyka. Obnaża jak milicja tuszowała wszelkie dowody, jak zależało na tym generałowi Jaruzelskiemu, ówczesnemu ministrowi spraw wewnętrznych Czesławowi Kiszczakowi a wszystkie ich decyzje swą nadzwyczaj urodziwą twarzą firmował komunistyczny rzecznik rządu, czyli Jerzy Urban. Władze prl-owskie za wszelką cenę chciały obarczyć winą za śmierć chłopaka sanitariuszy z karetki, która wiozła Przemyka z komisariatu do szpital.
Mało tego. Bezsilne w dochodzeniu prawdy o śmierci Przemyka okazały się być też władze III RP, czyli wolnej Rzeczpospolitej. Łazarewicz obnaża ich cynizm i cynizm komunistów. Dostarcza suchych faktów a człowiek ma wrażenie jakby czytał kryminał z najwyższej półki. Kryminał i dramat w jednym bo nie sposób czytać tej historii bez łez w oczach. Zwłaszcza gdy Łazarewicz przywołuje postać matki Przemyka-Barbary Sadowskiej, która straciła jedynego syna. W zasadzie umarła duchowo już w 1983 r. zaś sześć lat później odeszła fizycznie na raka płuc.
Ja po tej lekturze zaczęłam się zastanawiać jeszcze głębiej jak to jest, że w wolnej Polsce, komunistyczni oprawcy są nietykalni bo niby za starzy i za bardzo chorzy aby brać udział w procesie? Biorą za to sowite emerytury. Czy starość zwalnia z odpowiedzialności za złe czyny w przeszłości? Czy powinno się już tylko dobrze mówić o tych, którzy zmarli a mają nie rozliczone przestępstwa na swoim koncie?
„Między walizkami” Pauliny Wilk.
To nieco lżejsza pozycja w porównaniu z reportażem Łazarewicza. To też zupełnie inny styl pisania. Nie przenoszący tylko faktów, ale fakty oplecione w emocje, przefiltrowane przez wrażliwe serce pisarki. „Między walizkami” to tak na prawdę zbiór felietonów, jakie Paulina Wilk napisała już do dominikańskiego magazynu „W drodze”. Czytuję ten miesięcznik i od dawna pochłaniam tam felietony Pauliny Wilk, ale zebrane w jedną całość tworzą inny klimat. Pomagają się zagłębić w świat autorki, poczuć zapach miast do których podróżuje i opisuje. Usłyszeć prawdziwy śmiech ludzi, których spotyka przemierzając czy to drogi Azji czy Europy.
Lubię tę nutkę nostalgii i melancholii z jakimi pisze Paulina Wilk. Przemyca w ten sposób emocje jakie towarzyszą jej w podróży i podrzuca czytelnikowi swoje refleksje i ciekawe spostrzeżenia.
Ot, zobacz chociażby jak pisze o indyjskim Bombaju „Życie na krawędzi katastrofy jest balansowaniem na skraju nadziei. Bombaj nie jest miastem rozpaczy, w zatęchłym powietrzu czai się szansa […]. Tym samym ludziom, którym odmawia czystej wody, prądu, dostępu do toalet, wkłada do ręki telefony i bilety autobusowe. Szansę aby przenieść się w inną rzeczywistość”.
Jeśli lubisz literaturę podróżniczą, okraszoną refleksją o mijającym czasie, o zajętości nas wszystkich o sztucznych wytworach tego świata, to pozycja obowiązkowa dla ciebie.
„Twoje kompetentne dziecko” Jesper Juul.
To książka napisana przez Duńczyk i jednego z bardziej znanych psychologów dziecięcych. Wiem, że ma swoich anty-fanów bo bądź co nie bądź Juul prezentuje skandynawskie podejście do wychowania dzieci. Często jest ono zgoła inne od podejścia do wychowania latorośli np. we Francji czy Europie Środkowej. Skandynawski zamysł wychowawczy kojarzy się bowiem wielu osobom z tym, że dziecko może wchodzić na głowę rodzicom.
Ja z tej pozycji wyciągnęłam kilka ważnych wskazówek. M.in., że jeśli chcesz wychować kompetentne, mądre, dziecko, które na dodatek nie będzie miało problemów emocjonalnych, to traktuj je z należytym szacunkiem. Okazuj mu taki szacunek jak dorosłemu bo dziecko to przecież człowiek, tylko że mniejszy.
Juul krytykuje w książce podejście przemocowe do dziecka gdyż człowiek, na którego się krzyczy w dzieciństwie, będzie miał problem z radzeniem sobie ze złością czy gniewam. Klapsy też mogą mu wyrządzić szkodę i jeśli sam był bity w przeszłości, prawdopodobnie będzie także bił swoje dzieci. Agresja wszak rodzi agresję.
Co więcej, Juul wskazuje, iż dziecko traktowane przemocowo, to może i będzie szanowało np. swoją matkę w przyszłości, będzie jej wierne i posłuszne nawet będzie ją kochało, ale nie zachowa do niej stu procentowego zaufania.
Jedna myśl Duńczyka zapadła mi wyjątkowo w pamięć po przeczytaniu jego książki. Ano taka, że wychowanie dziecka jest testem naszego człowieczeństwa. Skłania nieustannie do zadawania sobie pytania o to czy ja się nadaję na rodzica? Prawda jest taka, że dzieci wymagają do nas często wspięcia się na wyżyny naszej cierpliwości a to wcale nie jest łatwa sztuka….I często jesteśmy za słaby aby być na kadym kroku idealnymi, tłumaczącymi i spokojnymi rodzicami.
Mam nadzieję, iż spodobał Ci się ten wpis. Jeśli chcesz mieć ze mną bardziej osobisty kontakt, możesz zapisać się na newsletter. Wyślę Ci od siebie co jakiś czas list, który Cię zmotywuje do działania ale i da do myślenia. Chcesz być ze mną w kontakcie? Bo ja bardzo, z Tobą moja Droga Czytelniczko. Wystarczy, że klikniesz niżej. Czeka tam też na Ciebie prezent ⬇⬇⬇