Jesteśmy dość zamkniętym w sobie społeczeństwem i boimy się bliższego kontaktu i dotyku z drugim człowiekiem.
Nie lubimy dotyku innych homo sapiensów, jeśli nie są naszym mężem, żoną, dzieckiem bądź matką etc. Tak przeczytałam na ostatnio na jednym z bardziej popularnych blogów. Zastanowiło mnie dłużej to stwierdzenie. A to dlatego, iż jestem teraz w takim stanie, że osobniki z mojego gatunku chętnie dotykałyby pewnej części ciała. Chodzi o mój rosnący brzuch. Część osób uważa, że dotyk ciężarnej przynosi szczęście. Ja przesądna nie jestem, ale nie mam nic przeciwko temu aby ktoś położył rękę na moim brzuchu. Nie zdarzyło mi się dotąd aby rodzina czy znajomi robili to nachalnie. Poza tym, zawsze pytają o pozwolenie.
U cioci na imieninach
Awersja do dotyku, o jakiej pisze autorka bloga, nie ogranicza się tylko do ciążowego brzucha. To szerszy temat. My Polacy tak średnio na jeża lubimy czułości. Owszem przy okazji rodzinnych spotkań zdarza nam się całować w policzek trzy razy np. z ciocią, która nastawia swoje lico. Wiele ludzi robi to jednak z przymusu. W gronie przyjaciół czy koleżeństwa popularne są natomiast pojedyncze całusy w policzek na powitanie. Chętniejsi do takich czułości są ludzie z większych metropolii. Pochodzę z małej miejscowości i nie zaobserwowałam takiego zwyczaju w swoich rodzinnych stronach. Kiedy przybyłam na studia do Warszawy od razu zauważyłam, że na porządku dziennym jest fakt, że koleżanki dają buziaki innym dziewczynom na powitanie albo też obdarzają taką czułością kolegów. Nie mylić z własnym, prywatnym chłopakiem.
Meksykański dotyk
Na naszym tle powitania jakie serwuje się np. w Meksyku wydają się czystą rozpustą. Meksykanie, wiadomo południowcy, całują się na lewo i prawo. Dotyk ich nie stresuje. Miałam okazję popatrzeć na te gorące uściski kiedy byłam w Meksyku dwa lata temu u znajomych. Ojciec naszego przyjaciela, który de facto dopiero co poznał mnie i męża, tak nas wyściskał, że aż nam kości w krzyżu trzaskały.Meksykanie serdecznie witają każdego nieznajomego. Są przy tym otwarci i radośni. Wymiana czułości z drugim człowiekiem przychodzi im naturalnie i spontanicznie. Nie wiem jak takie zachowania są przyjmowane np. w meksykańskich biurach. Mogą tam panować nieco inne zwyczaje.
Otwartość Meksykanów sprawia, że oni prawie nie znają takiego słowa jak depresja. Liczą się duże rodziny, silne relacje między ludzkie. Częste spotkania, podczas których każdy może powiedzieć co mu na wątrobie leży i liczyć na wsparcie drugiej osoby.
Fala samobójstw
Co innego dzieje się w Europie. W Skandynawii np. jest dużo samobójstw. Nie bez kozery. Brakuje tam słońca a Szwedzi w długie i ciemne wieczory lubią swoje smutki topić w alkoholu. Stąd później depresje i samobójstwa. W Polsce też nie jest kolorowo Rocznie samobójstwa popełnia 6 tys. osób. To więcej niż roczna liczba ofiar wypadków samochodowych. Nasza średnia otwartość, co raz częstsze popadanie w pracoholizm i rzadsze spotkania z drugim człowiekiem, prowadzą na manowce. Czyli nierzadko do depresji. Ale to tylko jedna z jej przyczyn.
Dla mnie to naczynia powiązane. Niechęć do dotyku równa się często brak otwartości na drugiego człowieka. Niektórzy boją się dotyku np. buziaka na powitanie bo wydaje im się, że przez kontakt skóra-skóra przenoszą się bakterie. Zapewne w czasie czyjejś choroby tak, ale nie dajmy się zwariować. Uodpornienia na takie obsesje bardzo skutecznie uczą zwierzęta. Jak się ma w domu psa czy kota wychodzącego na dwór, nie ma bata aby nie przynosił do domu jakiś zarazków. No i ta wszechobecna sierść. Odkąd w moim mieszkaniu pojawił się kot, pozbawił mnie złudzeń, że mam w mieszkaniu sterylny porządek. Ale wiecie co ? Bardzo się z tego cieszę. Jeszcze się od tych zarazków nie rozchorowałam. A i mam dzięki kotu więcej otwartości na ludzi.
Dlatego zorganizuj sobie zwierzę w domu a przybędzie Ci otwartości dla ludzi. I dotyk będzie nie taki straszny.