Przejdź do treści

Nie planuj szczęścia w nowym roku bo masz już je pod nosem!

Szczęścia i celów do osiągnięcia nie da się zaplanować na sto procent. Bo nie wszystko zależy od nas…

„Tyle dni, tyle lat, czas nas uczy pogody…”. Mogłabym nieustannie nucić pod nosem za Grażyną Łobaszewską ten utwór, dodając do pogody jeszcze pokorę. Bo ta piosenka przywraca mnie do pionu. Pionu, który znów się zaburzył przez to, że zaczął się styczeń.

A jak styczeń i początek roku to wszyscy coś planują. Ustalają cele, robią postanowienia, ustawiają priorytety. Ja zawsze jako istota, która budzi się do życia wiosną, byłam poza całym tym szałem na noworoczne postanowienia. Wolałam, rozpoczynać jakiekolwiek projekty w kwietniu, gdy dzień staje się co raz dłuższy i energii w moim organizmie przybywa jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Presja planowania szczęścia

Ale dopadło i mnie przez to, że ze wszystkich blogów, vlogów atakują mnie informacje jakie kto cele ustawia na nowy rok. Atakują mnie reklamy na Fb z kursami o wyznaczaniu celów. I tak jestem zaatakowana tym natłokiem planistycznych informacji, że szum w mojej głowie dudni niczym czołg jadący po ulicach miasta powiatowego w niedzielę. Uległam więc presji. Zaczęłam coś układać, planować jakieś wyjazdy, rozkładać na czynniki pierwsze moje postanowienia sportowe, przypalać kotlety bo zamiast na nie spoglądać odpłynęłam myślami w otchłań marzeń. Wizualizowałam, że jeszcze trochę i będę bardziej szczęśliwa. Jeszcze rozwinę bloga, jeszcze przebiegnę więcej kilometrów itd. Nie mogłam spokojnie zasypiać bo zaczęłam w głowie wizualizować różnie przyszłe sytuacje i lewitować nad łóżkiem jak Alladyn nad swoją lampą.

Aż kilka dni temu odpaliłam sobie znów Grażynę Łobuszewską na Youtubie.  Otrząsnęłam się  i zawołałam do siebie „Kaśka wyluzuj! Żyjesz tu i teraz i tak na prawdę masz wszystko czego Ci do szczęścia potrzeba. Nie musisz do niego pędzić…”. Mi już raz w życiu Pan Bóg pokazał, że plany to ja sobie mogę schować do kieszeni. Powiedzenie „Powiedz Pan Bogu o swoich planach a rozśmieszysz Go” orało moje serce przez kilka lat.

Szczęście to dla mnie relacje

I nie planuję już na siłę, tylko cieszę się tym co mam tu i teraz i nie chce nigdzie pędzić.

Bo szczęście to dla mnie uśmiech wyczekanego synka, który sprawia, że mimo zmęczenia, unoszę się nad ziemią niczym bocian latający nad zielonymi łąkami i łanami zbóż jak w Panu Tadeuszu…

Bo szczęście to dla mnie przytulenie się do męża, który moje smutki i zmartwienia koi mówiąc, że wszystko się ułoży bo przecież żyje z człowiekiem, który urodził się pod szczęśliwą gwiazdą…

Bo szczęście to dla mnie  pogaduchy przy mleczno-miodowych kawach wypitych z moją siostrą, której wrażliwe spojrzenie na świat oświeca mój mały rozum jak latarnia morska drogę statkom…

Bo szczęście to dla mnie spojrzenie w niebieskie oczy moich rodziców i świadomość, że w ich domu zawsze znajdę przystań. Bo mogę do nich w każdej chwili uciec przed zgiełkiem świata pędzącego jak rakieta w kosmos…

Bo szczęście to dla mnie ekscytacja na twarzy nastoletniej chrześnicy gdy smakuje ze mną nowe potrawy w warszawskich i praskich restauracjach i cieszy się jak dziecko, które tapla się w kałuży…

Bo szczęście to dla mnie odwiedziny u kuzynostwa, które zawsze wita mnie jak przybysza z najodleglejszych zakątków świata a na stół wystawia najlepsze z potraw.

Bo szczęście to dla mnie przyjaciele, z którymi mogę się spotykać rzadziej lub częściej, ale zawsze mamy o czym porozmawiać i godziny mijają nam niepostrzeżenie.

Źródłem mojego szczęścia są relacje…

A czym dla Ciebie jest szczęście???

JESZCZE CHWILKA! SPODOBAŁ CI SIĘ TEN TEKST?

Jeśli spodobał Ci się przeczytany właśnie tekst to możesz pomóc mi  rozprzestrzeniać opowieść o tym jak tworzyć dobre relacje. Masz kilka opcji. To tylko jedno Twoje kliknięcie a znaczy bardzo wiele.

– polub ten wpis na Facebooku
polub stronę CzasNaZiemi na Facebooku, jest tam sporo wartościowej treści o relacjach
– pooglądaj Instagrama przenieś się w mój świat dobrych relacji – nieskończony zbiór moich chwil szczęścia dnia (nie)codziennego!
zapisz się na newsletter –  tu po prawej stronie, czekają tam na Ciebie dwa prezenty, dzięki którym nauczysz się dogadywać z innymi i negocjować. Pozostaniemy też w kontakcie.

18 komentarzy do “Nie planuj szczęścia w nowym roku bo masz już je pod nosem!”

  1. Karolina Niedziela - Kasiarz

    Ja zrobilam postanowienie w penym sensie w tym roku… ale zgadzam sie z tym ze szczescie to relacje i szczescia nie da sie zaplanowac. Piekny post 🙂

    1. Dziękuje. Planować warto bo dzięki temu człowiek posuwa się do przodu. Ale nie wiem czy ruszać z tymi postanowieniami już z datą 2 stycznia… Lepsza wiosna albo np. wrzesień na wdrażanie nowych planów…

  2. Laboratorium Możliwości

    Cele warto sobie stawiać i realizować, ale dobrze pomyśleć najpierw po co to robimy, jakie wartości stoją za danym celem.

    1. Muszę Ci powiedzieć, iż widać po Twoich tekstach i zdjęciach, iż czerpiesz się z relacji z bliskimi. Nie pokazujesz ich na fotkach, ale masz taki błysk w oku charakterystyczny dla ludzi, którzy czerpią szczęście od innych. A długie i zdrowe życie- według badań psychologów-zapewniają dobre relacje. W znacznie większym stopniu niż sport i dobra dieta;-). Ps. tym ostatnim zdaniem usprawiedliwiam swoją słabość do słodyczy;-)

  3. Ja nie planuję, a jeśli to bardzo ogólnikowo bez spiny. Ogólnie rzecz biorąc planuję, że ten rok będzie lepszy w niektórych dziedzinach niż ubiegły. Bez szczegółów, bez celu głównego i tych pomniejszych. Pięknie piszesz o relacjach, podpisuję się .

  4. Dzięki za ten wpis 🙂 Zainspirował mnie. Dla mnie szczęście to również relacje. Warto mieć swoje cele/plany, ale nie może się w tym totalnie zatracić i zapomnieć, że żyjemy „teraz”, nie w „przyszłości”.

    blondynkazagranica.wordpress.com

    1. Prawda, żyjemy tu i teraz i warto czerpać radość z każdego dnia a nie żyć tylko przyszłością. Zresztą jaką my mamy gwarancję, że my do tej przyszłości dożyjemy… Życie jest bardzo kruche ….

  5. Kasia - Mama Freelancerka

    Ja planuję, bo jestem fanką planowania, planuję od x lat i jeśli nie mam zaplanowanego dnia, miesiąca, roku, to źle się z tym czuję, ale zupełnie Cię rozumiem 🙂 Dla mnie dobry plan przede wszystkim oznacza wyrabianie się ze zleceniami i uporządkowanie zadań z nimi związanymi na dany dzień 🙂

    1. Kasiu, ja też planuję. Kalendarz to nieodłączny element mojej torebki;-) Planuję co mam zrobić danego dnia, tygodnia…Miałam na myśli we wpisie to, że wraz z nowym rokiem większość ludzi planuje dosłownie wszystko. I cele firmowe, i zawodowe, i osobiste, i rodzinne. A ciężko tak wszystko zacząć na raz realizować z dniem 1 stycznia.
      Ja wogólę nie jestem fanką postanowień noworocznych typu „zacznę się zdrowo odżywiać”. Na to jest czas każdego dnia w roku. Ludzie sobie za dużo planują na raz a później mają problem z wdrażaniem tego, nadmiar ich przytłacza i odpuszczają.
      Ale rozumiem, że cele firmowe trzeba zaplanować bo firma nie „pójdzie do przodu”. Jak się nie ma menadżera nad sobą który planuje, to trzeba się samemu za to zabrać.
      Ale czy to jest styczeń czy rok rozumiany od września do września, to już jest drugorzędna kwestia.
      A Ty wdrażasz co rok w styczniu wszystko co sobie postanowisz? Jeśli tak, to ogromny szacunek;-)

      1. Kasia - Mama Freelancerka

        Ach myślałam, że chodzi Ci też o takie codziennie planowanie 🙂
        Ja myślę, że 1 stycznia to dla wielu taki nowy start, czysta karta, zostawiają wszystko za sobą i pracują od nowa. Myślę, że błędem jest przede wszystkim zabieranie się za wszystko na raz, rozplanować w czasie, na przestrzeni roku można wszystko, ale nie jest możliwe, że 2 stycznia będą zdrowo jeść, codziennie zapisywać listę zadań, ćwiczyć, poświęcać godzinę dla siebie, chodzić na basen. I to trzeba sobie uświadomić, bo inaczej, to faktycznie z tego planowania i postanowień nic nie będzie, nie pomogą ani kursy, ani konsultacje, ani pozytywne myślenie, bo nie da się wszystkiego zacząć robić od razu.
        Ja mam rozpisane cele i plany na cały rok, w styczniu wdrożyłam to na czym najbardziej mi zależało, czyli np. wcześniej chodzę spać i wcześniej wstaję (jeszcze nie każdego dnia, ale jest coraz lepiej), czytam przynajmniej 20 minut każdego dnia, planuję rozsądniej pracę, jem zdrowiej, etc. Ale mam też plany, którymi się jeszcze nie zajęłam, bo są długofalowe lub nie chcę robić wszystkiego na raz, żeby się właśnie nie potknąć o swoje własne plany 😀 czyli zasada wszystko z umiarem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *