Przejdź do treści

Kiedy obrączka rozpala prawdziwą miłość…

Wydaje ci się może, że prawdziwa miłość z tymi wszystkimi motylami w brzuchu, to coś wyłącznie dla małolatów  w  kolorowych trampkach?A może uważasz, że po tym jak tylko powiecie sobie „tak” na ślubnym kobiercu, wszystkie pozytywne uczucia się  skończą? Chodź, opowiem ci historię, która  dowodzi, że po ślubie zauroczenie może wrócić ze zdwojoną siłą!

Zobaczył ją pewnego poranka na kampusie uniwersyteckim. Jej rude włosy lśniły w blasku płomieni słonecznych. Nie mógł oderwać wzorku od jej hipnotyzująco zgrabnych nóg i od tego co wychodziło z jej ust. Klęła jak szewc.Przepadł wtedy w otchłań. Zakochał się w niej bez pamięci. Z wzajemnością. Połączyła ich wspólna pasja do słów, języka, literatury.

Urodziło się im dziecko. Wzięli ślub. Nie pochodzili ze zbyt majętnych rodzin. Stać go było aby kupić obrączki za zaledwie 15 dolarów. W tej biedzie na świat przyszła kolejna ich latorośl. On próbował sił jako pisarz, ale z marnym skutkiem. Wydawnictwa odrzucały jego powieści. Dorabiał jako nauczyciel. Ona próbowała swoich sił w poezji, ale i tak była zmuszona pracować jako sprzedawczyni pączków.

On  zaczął wątpić w swoje umiejętności i chciał porzucić pisanie. Tyle murów przed nim wyrosło. Ona nigdy w niego nie zwątpiła i motywowała nieustannie. Dzięki temu wsparciu jemu w końcu udało się sprzedać wydawnictwu powieść. Za skromną zaliczkę spłacił długi i kupił samochód.  Nieoczekiwanie jego dzieło trafiło na listy bestsellerów. Drzwi do kariery pisarskiej stały przed nim otworem.

Prawdziwa miłość pokonuje narkotyki

To jednak nie koniec. W momencie tryumfu wróciły jego demony przeszłości. Jego słabość z czasów nastoletnich znów się uaktywniła. Zaczął pić. Pił kiedy nie pisał i pił kiedy pisał. Dołożył do tego narkotyki. Uważał, że w stanie upojenia i odurzenia wymyśla lepsze historie. Toteż ona nie raz znajdowała go rano w jego gabinecie, nieprzytomnego po cało nocnym piciu i ćpaniu kokainy. Znów wzięła się za niego. Zmotywowała go aby poszedł na odwyk, leczył się a z domu usuwał tabletki kokainy i butelki alkoholu. On zamiast na alkohol, jeszcze bardziej zachłannie rzucał się na pisanie. Jeden nałóg zastąpił drugi. Produkował książki taśmowo. Przybywało mu pieniędzy na koncie. Kupowali nowe domy z co raz wyższymi murami bo fani przedzierali się na teren ich posiadłości.

 Nie mógł już nawet spokojnie spacerować. Pewnego pięknego przedpołudnia potrącił go samochód. Wypadek był na tyle  poważny, że nie wiadomo było czy wyjdzie z tego cało. Rehabilitacja trwała kilkanaście miesięcy. Znów chciał rzucać pisanie. Ona ponownie nie dawała za wygraną  i  zagrzewała  go do kolejnej walki. Tym razem z jego poturbowanym ciałem. Dzięki niej zaczął robić notatki nie na komputerze, ale wiecznym piórem. Wrócił do pisania. Odrodził się jak feniks z popiołów. Posypały się prestiżowe nagrody literackie. Małżeństwo zainspirowało go do stworzenia w końcu jednej z najbardziej osobistych książek „Historia Lisey”. To opowieść o kobiecie-wdowie, która stara się pogodzić z utratą męża. Jest o ich intymnym świecie, rzeczywistości wypełnionej tylko znakami im zrozumiałymi.

Prawdziwa miłość przetrwała Castro

Wiesz już kogo mam na myśli? To historia Stephena Kinga, jednego z najbardziej poczytnych pisarzy na świecie. Twórcy, którego wogóle by nie było bez jego żony Tabby. Napisał w 1999 r „ Nasze małżeństwo przetrwało wszystkich światowych przywódców, z wyjątkiem Castro. I jeśli wciąż będziemy ze sobą rozmawiać, spierać się, kochać i tańczyć przy piosenkach The Ramones, wszystko zawsze się ułoży”. Małżeństwo Kingów trwa nadal a Fidel Castro zszedł z tego łez padołu. To jedna z najpiękniejszych historii miłosnych jakie znam. To dowód na to, że prawdziwa miłość, w której jedno ciągnie drugie nieustannie w górę, nieustannie istnieje.

 

 

Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty

To też nie diabeł rogaty

Ani miłość kiedy jedno płacze

A drugie po nim skacze

Bo miłość to żaden film w żadnym kinie

Ani róże, ani całusy małe duże

Ale miłość to kiedy jedno spada w dół

Drugie ciągnie je ku górze

 

 

Słowa piosenki „Miłość to nie pluszowy miś” zespołu Happysad są wyjątkowo bliskie mojemu sercu.  Myślę, iż trafiłyby także w gusta Stephena Kinga gdyby  je usłyszał w angielskiej wersji. Kocham tak widzieć kochanie. Kocham tak widzieć miłość. Ostatnie dwie linijki refrenu są dla mnie kwintesencją  prawdziwej miłości. Zwłaszcza miłości małżeńskiej, w której moim zdaniem chodzi o to:

Aby umacniała nas, gdy idziemy razem przez życie…

Aby dawała świadomość, że gdy wszyscy inni się odwrócą ode mnie, w domu zawsze czeka ktoś z otwartymi ramionami, w których można się schować

Aby ulepszała nas wzajemnie.

Aby ta miłość ratowała nasze życie zawsze wtedy gdy sytuacja tego wymaga.

Prawdziwa miłość chroni przed złem świata

Sama to przeżyłam. Miłość pociągnęła mnie w górę kiedy czarne chmury zawisły nade mną. Uchroniła mnie przed depresją i smutkiem. Gdy mnie  ktoś pyta po czym poznać, że to prawdziwa miłość, to właśnie po tym. Po tym czy jedno jest w stanie zrobić dla drugiego wszystko aby go ratować. Czy jedno chce chronić drugiego i rozścielić przed nim płaszcz własnego ciała i osłaniać przed złem tego świata.

Oprócz takiego bezgranicznego oddania potrzebna jest jeszcze nieustanna praca nad miłością. Kultywowanie drobnych, codziennych gestów.Miłość sama się nie zrobi. Nie będzie trwała przez lata bez pielęgnacji. Gdy zaś będzie między wami bezgraniczne oddanie i praca nad związkiem, jest duża szansa, iż uczynicie z niego arcydzieło. Będziecie jedną duszą, jednym sercem, jednym ciałem.

Jeśli faktycznie masz ambicje w życiu aby uczynić ze swego związku arcydzieło, zapraszam cię do czytania mojego ebooka, który będzie wkrótce w sprzedaży.

Będzie w nim o rytuałach małżeńskich, które pozwalają dwojgu ludzi stać się  jedną  duszą, jego sercem, jego ciałem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *