Ludzie uważający się za kulturalnych zachowują się jakby wyszli z rynsztoka
„Kurwy” atakują z każdej strony. Słyszę je kiedy idę chodnikiem wzdłuż ulicy, nie umykają moim uszom w pracy czy nawet podczas obcowania z szeroko pojętą kulturą masową.
Polacy nagminnie przeklinają. Im starsza jestem tym mniej rzucanie na lewo i prawo wulgaryzmami postrzegam w kategorii fajności. Poniekąd dlatego, iż sama nigdy nie należałam do osób lubujących się w używaniu wulgaryzmów.
Z drugiej strony nie wydaje mi się aby przeklinanie było tylko naszą narodową słabością. Tak samo niecenzuralnych słów mogą używać Brytyjczycy, Włosi, Hiszpanie czy Amerykanie. Z tym, że gdy odwiedzałam te kraje, moje uszy nie były uwrażliwione na wulgaryzmy. Pewnie zwyczajnie mogłam ich nie rozumieć. Zresztą by poznać zachowanie czy kontekst wypowiedzi danej nacji trzeba z nią dłużej poprzebywać.
Wracając jednak do naszego podwórka, uważam, iż przeklinamy za często. Rozumiem gdy ktoś użyje niecenzuralnego słowa w nerwach, w skrajnych emocjach bo stało się np. coś co go szczególnie dotyka.
Nie pojmuję zaś dlaczego jest społeczne przyzwolenie na używanie „kurwy” jako przecinka. Uszy więdną kiedy słyszy się jakim słownictwem posługują się ludzie w biurach. Siedzi np. takich kilkoro pracowników biurowych w jednym pokoju. Trzech z nich opowiada co robiło wczoraj wieczorem, nie żałując sobie używania wulgarnych przecinków a czwarty w tym czasie rozmawia przez telefon z klientem. I przekaz jego kolegów dociera do rozmówcy zza słuchawki. Nie świadczy to zbyt dobrze o kulturze pracy tej firmy.
„Kurwami” rzucają ludzie, którzy uważają się za kulturalnych i wykształconych. Ba, sformułowań niecenzuralnych używają persony przekonane o swojej wysokiej klasie. Tymczasem ich słownictwo nierzadko nie odbiega od języka wypowiedzi panów na budowie, których często „białe kołnierzyki” uważają za tych gorszych.
Przeklinanie tak dla podkreślenia fajności osoby lub sytuacji wcale nie jest fajne. Jest zwyczajnie niekulturalne. Pół biedy gdy jeszcze ktoś posługuje się słownictwem rodem z rynsztoka wśród znanych sobie osób, swoich. Gorzej jednak gdy przeklinanie na tyle wchodzi w krew, iż nie można się go wyzbyć nawet podczas oficjalnych, ważnych spotkań. A byłam nie raz świadkiem gdy komuś, przez przypadek wymknęło się jakieś brzydkie słówko. Szkopuł w tym, że wulgaryzm powoduje wtedy, że sytuacja staje się jeszcze bardziej napięta. Generuje między ludźmi agresję i wrogość. Bo jeśli ktoś jest dla mnie nie miły i chamski to znaczy, że mnie nie szanuje. Takie reakcje można obserwować zwłaszcza np. podczas negocjacji o duże kwoty pieniędzy
Uważam, że trzeba dbać o czystość językową. Słowa jakie wychodzą z naszych ust świadczą bowiem o klasie człowieka, o jego obyciu. Czasami lepiej powiedzieć mniej
Po ludzie mają mózgi aby ich używać i kontrolować się nawet w nerwach i najwyższych emocjach. To właśnie odróżnia nas od zwierząt.