Obserwowanie jak rozwija się mały człowiek, towarzyszenie i wspieranie go w tym – to bycie mamą i pasja życia.
Ale nam się narobiło… Przeżyliśmy już wspólnie rok. Czyli ja, mój mąż i nasz synek, którego roczne urodziny właśnie świętowaliśmy. Ten rok pokazał mi, że rodzicielstwo, macierzyństwo może być super przygodą. Kolejnym, bardzo ubogacającym etapem rozwoju dorosłego człowieka. Bycie mamą daje niesamowitą satysfakcję.
Nie będę Cię czarować, że jest tylko kolorowo. Bo bywają też cięższe chwile. Przepełnione łzami dziecka i rodzicielskim zmęczeniem. Ten wpis jest jednak nie o tym.
Bycie mamą – to nie posterunek
Zanim zostałam mamą miałam przeświadczenie, że jak już jesteś rodzicem to musisz całkowicie zrezygnować z siebie, ze swoich zainteresowań, pasji. No bo przecież człowiek w dzień pracuje a po pracy zajmuje się tylko dzieckiem. Same kupki, zupki, zabawki i bajki.
Nic bardziej mylnego. Pomimo, że opieka nad dzieckiem jest pochłaniająca, to da się znaleźć czas na swoje pasje. Ba! Ja odkryłam podczas urlopu macierzyńskiego moją nową pasję. To budowanie relacji z moim dzieckiem, analizowanie rozwoju młodego człowieka i wspomaganie go w tym.
Wiem, że możesz powiedzieć, że co w tym ciekawego? Przecież na kuli ziemskiej rozwijało się i rozwija nadal miliardy maluchów. Gdy jednak skupić się, zatrzymać dłużej nad rozwojem jednego, małego człowieka to może okazać się fascynujące.
Bycie mamą – nieustanna edukacja
Jako że jest to moja pierwsza latorośl, to po jej urodzeniu błądziłam trochę jak dziecko we mgle. Nie wiedziałam jak się opiekować synem. Oczywiście pomogła rodzina i moja intuicja. Postanowiłam jednak, że muszę do tego nowego etapu w życiu podejść metodycznie. Czyli jak do przygody, jak do wyzwania i okazji na samodoskonalenie. I rzuciłam się wir czytania książek o psychologii i rozwoju dziecka.
Nie dość, że pomogły mi one zorganizować nam życie to jeszcze nauczyły mnie więcej empatii, wyjaśniły skąd biorą się takie a nie inne zachowania ludzkie (a gros z nich ma podłoże w naszym dzieciństwie), nauczyły mnie sensowniej rozmawiać z ludźmi.
I kto mi teraz powie, że rodzice to tacy nudni ludzie bo potrafią rozmawiać tylko o swoich dzieciach i pieluchach?
Bycie mamą – bycie lepszym człowiekiem
Dzięki tej mojej pasji i zgłębianiu psychologii rozwoju człowieka uczę się cały czas jak polepszać moje relacje z innymi, rozwijam się jako człowiek. Mam też więcej czasu dla innych, mogę z nimi częściej rozmawiać. Bo będąc z dzieckiem mam nieustanną ochotę otaczać się innymi ludźmi. Widzę też, że maluch w stadzie wychowuje się raźniej i robi się bardziej społeczny. Dziecko też bardzo integruje rodzinę. Bo tu nagle pojawia się mały, słodki człowiek, którego każdy chce poprzytulać, zagadać czy popatrzeć jak robi pierwsze kroczki.
Bycie mamą – łapanie chwil
Skupiam się na tym co niepowtarzalne. Te chwile są ulotne. Teraz mój syn chce się do mnie tulić, gładzić mnie po głowie, być noszonym na rączkach.
A ja zanim się obejrzę pójdzie do szkoły z kolegami i nie będzie już chciał aby całować go w bolący paluszek. Dobrze, że mam swoje inne pasje. Jak mi dziecko dorośnie to będę mogła poświęcać na nie całe popołudnia. Będę czytać, więcej pisać, biegać, jeździć na rolkach, chodzić po kinach i teatrach oraz uczyć się języków.
Jeśli podoba Ci się ten wpis i uważasz mój blog za wartościowy polub mnie na Facebooku.
Super artykuł 😀
Pasjonująca przygoda i nieustające obawy o te nasze największe skarby 😊
Piękny czas! Czerp z niego pełnymi garściami i powodzenia 🙂
Pierwszy rok to cos cudownego dla rodzicow i dla dziecka.
Prawda, prawda, prawda 🙂 Każdy dzień w byciu mamą jest wyjątkowy i fascynujący:)
Ciekawy artykuł, aż miło czytać. 🙂
Kasiu mam dokładnie te same odczucia. Mój mały kończy rok za niecały miesiąc, a on sam i lektury związane z rozwojem dziecka nauczyły mnie jeszcze większej empatii i lepszej komunikacji także z dorosłymi. Mi dziecko też dało więcej pewności siebie. Nie jestem już onieśmielona nowymi ludźmi, szczególnie jak jesteśmy razem. Maluch szybko łamie lody i przy nim łatwiej poznaje nowe osoby choćby na ulicy. Zaczynamy chodzić na plac zabaw i to dopiero jest kopalnia ludzkich historii i potencjalnie nowych znajomości. Mam nadzieję, że jak wrócicie do Warszawy będziemy się spotykać razem z synkami i odkrywać świat :)))
Też tak mam z „łamaniem lodów”. Jak jeżdżę tramwajem to syn uśmiecha się do ludzi a oni odpowiadają uśmiechem do niego i do mnie. Czyli nawiązuje się komunikacja.
Masz rację Basiu, plac zabaw to kopalni historii i osobowości. Chodzę w Pradze, ale nie za bardzo sobie to jeszcze pogadam bo po czesku ja umiem na razie mało a Czesi z kolei w angielskim są baaardzo cieniutcy. Praga niby taka międzynarodowa, a oni się języków nie uczą. Toteż porozumiewam się często na migi. A już prędzej Czesi zrozumieją polski niż angielski.
Też mam nadzieję na wspólne spacery i place zabaw w naszej stolicy:)))
Kasiu, bardzo optymistyczny wpis 😀 Nie widzisz, ale właśnie się do Ciebie uśmiecham 😀
Tak trzymaj – miej pasję, rozwijaj się i działaj z zapałem 😀
Radości dla Synka 😀 Niech się zdrowo chowa 🙂
Dziękuję Kasiu. Ty jesteś tak pozytywną osobą, że czuję uśmiech w tym komentarzu:-)