„Życie jest za krótkie aby zastanawiać się co i jak robić. Trzeba to po prostu zacząć to robić”. To słowa Szymona Hołowni, które wypowiedział podczas wystąpienia na konferencji Influencer Live Poznań. W miniony weekend miałam w niej przyjemność uczestniczyć. Po wystąpieniu zaś Szymon podpisał mi książkę „Jak robić dobrze”. Znalazłam w niej takie słowa „Kasi życzę Nieba”.
Nie mogłam dostać chyba większego kopniaka motywacyjnego. Bo mam świadomość, że muszę sobie na Niebo zapracować. Swoją postawą, swoją miłością do drugiego człowieka. Choć z drugiej strony nie wiem ile mam czasu aby sobie tak pracować. Nie wiem czy będę żyła za miesiąc? Czy będę stąpała po tej ziemi za rok? Ty też tego nie wiesz. Nie wiem zatem jak Ciebie, ale ta świadomość skutecznie motywuje mnie do tego, aby traktować każdy dzień tak jakby był moim ostatnim dniem. Działać a jednocześnie dostrzegać drobne cuda. Takie np., że jak pojechaliśmy do Poznania, to sąsiadka przychodziła karmić naszego kota. Wizja nieba popycha mnie do realizacji celów.
Realizacja celów nie polega na czekaniu
Słowa o tym żeby nie czekać na dobry moment, które Szymon Hołownia wypowiedział w Poznaniu, kisiły się w mojej głowie od dawna. Pewnego dnia dały ujście w moim działaniu. Tak zaczęłam właśnie tworzyć bloga. Dzięki temu, że nie czekałam na idealny moment, z niemowlęciem przy piersi ruszyłam z kopyta. Dwa i pół roku regularnego tworzenia tego sielskiego miejsca w sieci doprowadziło mnie do sytuacji, w której jestem teraz. Jeszcze w 2017 r. nie sądziłam, że wydam swoją książkę elektroniczną „Droga do szczęśliwego związku” i że będę mogła zarabiać dzięki blogowi, ale przede wszystkim pomagać innym w budowaniu dobrych relacji.
Nie sądziłam, że nieznani mi wcześniej ludzie, na konferencji w Poznaniu będą podchodzić do mnie i mówić, że robię fajne rzeczy, że im pomagam, że inspiruję i żebym trzymał tak dalej.
Nie sądziłam, że w 2019 r. zostanę wschodzącą gwiazdą blogosfery w rankingu Jasona Hunta.
Nie sądziłam, że będę działać na trzech polach aktywności zawodowej, czyli: mediatorsko-prawniczej, dziennikarskiej i blogowej i jeszcze będę to ogarniała. A co najważniejsze będąc mamą małego dziecka i ustawię sobie pracę tak aby poświęcać mu tyle czasu ile uważam za słuszne.
Nie piszę tego aby się Tobie chwalić. Piszę Ci to aby pokazać, że jeśli czegoś się chce, jeśli człowiek ma cele, to zrealizuje je. Nie tą a inną drogą. Wyrzucą go drzwiami, to wejdzie oknem. Tego nauczyła mnie moja pierwsza praca w charakterze dziennikarki. Nauczyła mnie, że mnie że nie ma, że się czegoś nie da. Dlatego pewnie choć jestem mediatorem, to nadal nie mogę się pożegnać z dziennikarskim zawodowem. Kocham adrenalinę jaką mi daje. Ale w żadnej z profesji jakie wykonuje, samo mi się nie dzieje. Postu na bloga krasnoludki za mnie nie napiszą, ani nie poprowadzą mediacji ani artykułu do gazety też nie skrobną. Jest jednak kilka narzędzi, dzięki którym realizacja celów idzie mi sprawniej.
Moje narzędzia do realizacji celów
- Wstaję wcześnie rano. Często około 5. Piję wodę z cytryną, kawę, modlę się. Z rana piszę posty blogowe czy inne artykułu. Mój mózg jest najświeższy z rana. Nie rozpraszają mnie inne rzeczy jak np. Messenger.
- Rzadko kiedy zaczynam pracę od przeglądania social mediów, odpowiadania na komentarze na Facebooku czy Inastagramie. To może poczekać. Mam taką zasadę, że zawsze zaczynam prace od wykonania najważniejszego zadania w danym dniu. W moim przypadku są to telefony do ludzi, których czasem bardzo ciężko złapać. Mediacje też umawiam przed południem bo wówczas mamy najwięcej energii. W ten sposób ok. 12-13 mam wrażenie, że zrealizowałam najważniejsze punkty dnia.
- Gdy siadam do pracy np. przy komputerze staram się nie ropraszać. Jasne, nie zawsze jest idealnie. Czasem jestem nie dospana, czasem jest niskie ciśnienie. Z reguły jednak, jak mam coś do napisania to piszę a nie przeglądam sklepy internetowe z torebkami czy księgarnie internetwoe.
- Nie boję się zmian. Nie boję się nowości. Dlatego nie bałam się odejścia z etatu kilka lat temu i poświęcić się pracy mediatora. Nie bałam się też spontanicznie zostawić wszystko i wyjechać na rok do Pragi z kilkumiesięcznym synkiem i mężem. Byłam przygotowana na to, że on będzie dużo pracował. Nie boję się też pytać ludzi, przypominać się z czymś. Tego nauczyłam mnie praca dziennikarska i motto „ Nie ma, że się nie da! Musi się dać! Dlatego gdy czasem dzwonię do jakiegoś urzędu i słyszę od młodego człowieka w słuchawce, że się nie da, to mnie krew zalewa.
- Jestem systematyczna i wytrwała. Nie grzeszę cierpliwością, ale jak się na coś uprę u będę widziała sens w tych działaniach, to moja wytrwałość będzie mnie pchała do przodu. Dzięki temu systematycznie udaje mi się prowadzić bloga. Moja mama mówi, że od dzieciństwa taka jestem bo gdy miałam 6 lat, dostałam zalecenie od ortodonty aby spać w specjalnej czapce połączonej z gumkami, które przytrzymywały mi brodę. Miałam krzywy zgryz, a aparaty nie były takie popularne. Ale spałam w tej czapce, choć było to niesamowicie niekomfortowe.
Kasia Nowosielska – Sielski Czas na Ziemi
Poczuj się sielsko na moim blogu!
Mam nadzieję, iż spodobał Ci się ten wpis. Jeśli chcesz mieć ze mną bardziej osobisty kontakt, możesz pozostać ze mną w bliższym kontakcie. Wyślę Ci od siebie co jakiś czas mój sielski list, który Cię zmotywuje do działania ale i da do myślenia. Chcesz być ze mną w kontakcie? Bo ja bardzo, z Tobą moja Droga Czytelniczko. Wystarczy, że klikniesz niżej. Czeka tam też na Ciebie prezent
– polub stronę kasianowosielska.pl na Facebooku, jest tam sporo wartościowej treści o relacjach
– pooglądaj Instagrama przenieś się w mój świat dobrych relacji – nieskończony zbiór moich chwil szczęścia dnia (nie)codziennego!