Przejdź do treści

Z medycznego punktu widzenia prawie nie było szans na dziecko

Gdy niepłodność odbiera nadzieję bo z medycznego punktu widzenia dziecko nie ma prawa się począć,pozostaje tylko jedno.Wiara. Cuda się na prawdę zdarzają!

Nie planowałam publikować tego wpisu. Bo to taka moja, nasza osobista  i bolesna historia, która przeorała nam życie.  Ale ta historia to ja, to my, to nasze serca na nowo odbudowane.  To przyczyna, dla której prowadzę bloga o takiej a nie innej tematyce.

Poza tym ktoś mnie zmotywował do stworzenia tego wpisu i rzekł, że powinnam…

Zatem otwieram przed Tobą moją duszę…

Był Dawid i Goliat

Dawid to dwójka młodych, tryskających energią ludzi, którzy pobrali się z miłości. Z wielkimi marzeniami, planami rozpoczynali wspólną drogę i snuli wizję licznej rodziny.

Nic nie zwiastowało dramatu. Tego, że na przeciw nim stanie Goliat. Goliatowi niepłodność było na imię. Choróbsko, niemoc, defekt organizmu, który spada na ludzi jak grom z jasnego nieba. Odbiera nadzieję, chęć życia, przynosi smutek i cierpienie.

Pamiętam jakby to było wczoraj. Dzień, w którym trafiliśmy do gabinetu lekarskiego specjalisty od niepłodności z pierwszymi  wynikami badań.  Spojrzał na nas i po minie od razu było widać, że czarno widzi nasze rokowania. Młody doktor. Powiedział, że może mamy 1 proc. szans na dziecko. Zasugerował, że powinniśmy pomyśleć o adopcji, bo tyle dzieci czeka na rodziców.

Goliat jest silny

Wiedziałam, że czeka. Ale gdy na wstępie usłyszałam takie słowa, miałam wrażenie, iż dostaję obuchem w łeb. Zamroczyło mnie. Oto ktoś szybko pozbawił  nas złudzeń, marzeń. Jasno dając do zrozumienia, że ciążowego brzucha nie będzie nigdy, że trudów i radości porodu nie będzie nigdy. Że nie zaznam bliskości jaka się wytwarza pomiędzy matką a dzieckiem podczas  karmienia piersią.

Goliat górował od początku. Był silny. Dawid się leczył, przechodził szereg badań, jak pelikan łykał pigułki. Jedna z jego połówek poddała się operacji. Z nadzieją czekaliśmy na wyniki badań po zabiegu. Pamiętam jak z drżącymi dłoniami otwierałam wtedy kopertę. Cyferki były nieubłagalne. Było jeszcze gorzej. Fontanna łez popłynęła.

Ale to nie było najgorsze. Gdy Dawid próbował się trzymać, Goliat atakował jeszcze mocniej. Wyniszczał psychicznie. Wiercił bolesną dziurę w sercu, pogłębiał pustkę, która miała się nigdy nie zapełnić. Zabierał nieustannie nadzieję na utęsknioną rodzicielsko-dziecięcą relację.

Goliat miażdży

Zewsząd dochodziły informacje o kolejnych ciążach w rodzinie, wśród przyjaciół, znajomych. Patrzyłam łapczywie na nowonarodzone dzieci. Dotykałam ich główek, rączek a w kącie, po cichu wycierałam nos i mokre oczy tłumacząc innym, że resztki kataru mi zostały. Tak atakował Goliat. Rozbijał moją duszę na kawałeczki, abym przez  kilka następnych tygodni musiała składać ją w  całość.

Lizaliśmy rany w dalekich podróżach.

Tylko kiedy inni zazdrościli nam, że wyjeżdżam do ciepłych krajów, ja zazdrościłam im dziecka.

Kiedy inni opowiadali o tym jakie niegrzeczne mają pociechy i padają ze zmęczenia, ja chciałam się tak słaniać na nogach.

Kiedy inni narzekali na tłok w sklepach, na świąteczną gorączkę przed Bożym Narodzenie, na ceny zabawek i zachcianki dzieci, ja marzyłam aby stanąć w ogromnej kolejce w Smyku.

Lata mijały. Leczenie i kolejne dawki proszków nie pomagały. Pozostało jedno. Wiara i nadzieja. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Na modlitwę.

Goliat rozłożony na łopatki

W najmniej oczekiwanym momencie, pewnego grudniowego dnia, roku pańskiego 2015 cud zawitał do naszych progów i otworzył nam drzwi na nowe życie. Okazało się, że jestem w ciąży.

Dziś ten cud jest z nami, pokolorował nam świat a ja z radością stoję w tych długaśnych kolejkach w Smyku. Dawid wygrał.  Był malutki, ale wiarę miał silną, choć była poddawana próbom wielokrotnie. Pokonał Goliata, pokonał nieppłodność nie dzięki lekom, ale dzięki Jezusowi. To On a nie medycyna nas uzdrowiła, bo wyniki badań wcale nie poprawiły się.

I nie pytaj kim był Dawid. Czy mną czy moim mężem. Niepłodność to choroba pary. To ich wspólny ból i ciężar. To oni oboje zastanawiają dlaczego nie zasługują na to aby być rodzicami. Jak  udźwigną ciężar, wychodzą z kryzysu jeszcze mocniejsi.

Dawid doczekał się upragnionej relacji rodzicielskiej. Życie zostało mu podarowane po raz drugi. Dawid uruchomił bloga o dobrych relacjach. Jego damska część odpowiada za stronę wizualno-tekstową a męska za techniczną. Bloga, który ma nieść nowinę o tym, że trzeba upajać się obecnością bliskich osób, celebrować z nimi czas bo może ich w pewnej chwili zabraknąć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *